*superlatywy zarezerwowałam na inne okazje

 

Kolejność przypadkowa.

1.Styczniowy ZLOT Latającej Szkoły, czyli trzydniowe święto kobiecej mocy, pełne wspaniałych występów, labów, kręgów i brokatu

2. Zlotowy Team, czyli dziewczyny, które poznałam dzięki temu, że robię, to co robię. Pure girlpower, pure magic.

3. Mój udział w muzycznym obozie hiphopowym Królowe Bitu, który zorganizowała moja przyjaciółka Ewa Langer (bardzo musiałam się przełamać) i znajomości, którymi ów udział zaowocował, na przykład taka pani Kosińska aka Kosa, której jestem fanką, sprawdź sama, że zdolna z niej bestia.

4. Trauma. Studiowanie traumy pod okiem Thomasa Hubla. Nowy rozdział w moim życiu.

5. Zwiedzanie Jerozolimy z przewodniczką – mistyczką, znawczynią Biblii i miejsc mocy.

6. Koncert i impreza w sopockim Sfinksie na której zasłuchałam się w grze Leszka Możdżera, co sprawiło, że przyszła do mnie myśl stworzenia talli kart do wróżenia mężczyznom.

7. Fakt, że zrobiłam prototyp tej talii. Testowanie jej. Wdzięczność dla śmiałych mężczyzn, którzy mieli ochotę na wróżby. Bardzo odważny projekt, bo to porwanie się na samodzielne stworzenie systemu na miarę tarota. Na razie talia jest tylko do mojego osobistego użytku.

8. Odkrycie, że istnieje ktoś taki jak Andrew Harvey.

9.Długie kąpiele.

10.Praktykowanie “transparent communication” co tydzień, podczas sesji triad terapeutycznych – w ramach kursu z Thomasem Hublem poszerzamy swoje umiejętności czucia, słuchania, uważności, dawania informacji zwrotnych – jestem z jedną triadą od półtora roku (ja, Charles i Florence) i z drugą od sześciu miesięcy (ja, Frank i Igal).

11.Operacja stopy, czyli korekta powikłań po niezaleczonym stłuczeniu 10 lat temu – w końcu mam to za sobą, alleluja!

12.Pięciodniowa darmowa Latająca Szkoła, czyli rekordowa przedsprzedaż aktualnej edycji szkoły, ale jednocześnie okazja do kontaktu z setkami wspaniałych kobiet i maraton inspiracyjny, który mnie wykończył, ale też głęboko uszczęśliwił.

13.Współpraca z Małgorzatą Balicką, która jest wspaniałym człowiekiem, a w Latającej Szkole kimś pomiędzy asystentką, menadżerem, a moją prawą ręką.

14. Występy wokalne Agnieszki Majewskiej na Zlocie. Szczególnie utwór “Królowa”.

15. Przeprowadzka. Nowy dom. Więcej metrów kwadratowych i kilka spełnionych wnętrzarskich zachcianek.

16. Sycenie się morzem i słońcem w zadawalającej dawce.

17. Hulajnogi. Mam aż dwie.

18. Alchemiczne przyjaźnie, które transformują obie przyjaźniące się osoby.

19.Olejki aromaterapeutyczne stosowane codziennie – w dyfuzorze i do kąpieli. Krótki romans z firmą Young Living. Ma świetne olejki, ale jest też MLMem, a to ma swoje konsekwencje, patrz punkt 75.

20. Maya Angelou. Miłość totalna. Aktualnie moja ukochana poetka i pisarka, rozśmiesza mnie do łez, wzrusza a przede wszystkim uczy bardzo głębokich rzeczy. Dzięki Mayi zrozumiałam bardzo wiele spraw związanych z uzdrawianiem traum.

21. Kulinarnym hitem roku 2017 nr 1 była paella z owocami morza zjedzona w słoneczne wrześniowe popołudnie.

22. Fakt, że pewnego lipcowego dnia przyfrunęła do mnie idea nowego zawodu, a po chwili pojawiło się obco brzmiące słowo, które mogłoby zostać użyte do nazwania tego zawodu (więcej o tym już wkrótce).

23. Wyprawa do duńskiej szkoły Kaospilot na warsztat “The art & craft of designing educational spaces” – punkt 19 wygrywa w kategorii “sztos roku”.

24.Seriale, które są często jedyną rzeczą jaką jestem w stanie przyjąć po godz 21. Nowe opium dla mas. Zawsze byłam zainteresowana opium od kiedy w liceum zaczytywałam się Jeanem Cocteau. Mam dość dziwny klucz doboru. Niekoniecznie interesują mnie “dobre seriale”. Najlepszy dowód to fakt, że Netflix postanowił nie kręcić kolejnych sezonów dwójki moich ulubieńców. Oto moja super siódemka roku 2017 – The Get Down (może irytować, ale w gruncie rzeczy jest majstersztykiem, dla fanki historii Nowego Jorku i hiphopu – perełka), Queen of the south (serial o gangach narkotykowych, który mnie wciągnął, bo główna bohaterka ma naprawdę przerąbane, a jednak wychodzi z tego przerąbania zwycięską/królewską ręką – to działa na mnie wzmacniająco, jak widzę, że ktoś ma gorzej, a sobie radzi), Girlboss (główna bohaterka jest ekstremalnie antypatyczna, ale serial dotyczy mojej działki plus dzieje się w San Francisco, do którego mam chorobliwy sentyment), Big liitle lies – to akurat jest majstersztyk aktorski, muzyczny, widokowy, Narcos (dało mi wiele do myślenia na temat zjawiska psychopatii, a także poszerzyło moją wiedzę na temat zjawiska handlu narkotykami – jednym słowem kubeł trzeźwiącej zimnej wody na głowę dla tej (bardzo małej) części mnie, która jest hipisem i wierzy, że jak trochę pomedytujemy i zamienimy dolary na bitcoiny, to życie na ziemi zamieni się w rajski ogród, Grace&Frankie – dziś ten serial jest przełomowy, bo dotyczy życia miłosnego 70ciolatków, ale za jakiś czas, w miarę jak się będziemy starzeć, seniorzy i ich sprawy będą normą, nie kuriozum, She’s gotta have it – ponieważ uwielbiam Spike’a Lee i jego radykalne czarne kino, chociaż sam serial jest pod wieloma względami słaby, a główna bohaterka jest emocjonalnie niepełnosprawna, co sprzedawane jest jako wyraz jej progresywności. Ogólnie w wielu serialach bohaterowie są emocjonalnie niepełnosprawni i zupełnie nie umieją się ze sobą komunikować i bardzo ciekawie jest to studiować.

25. Nowa książka Danielle Laporte “White hot truth” o jej duchowych poszukiwaniach i o tym jaki durny czasem jest (szczególnie amerykański) biznes rozwojowo-duchowy. Szczera, zabawna, trzeźwa opowieść.

26. Podcasty. Jestem audiofilką od dziecka. Kiedyś kasety z bajkami i płyty, dziś podcasty i audiobooki. Jedna z moich największych przyjemności życiowych. Mam spory rozstrzał tego, co mi się podoba – od kryminalnych opowieści typu Serial i S Town po cudownie relaksujący Radical Self Care Project.

27. Wielka suchościeralna tablica magnetyczna, 3m x 2,5 m w moim home office. Kurier przeklinał jak ją wnosił po schodach. Ja ją codziennie błogosławię.

28. Napisanie we współpracy z Tanną Jakubowicz Mount podręcznika dla kobiet które chcą prowadzić kręgi i udostępnienie go uczestniczkom Zlotu i wszelkim zainteresowanym.

29. Niewiarygodna historia, która sprawiła, że moja idolka Scilla Elworthy stała się bardzo obecną osobą w moim życiu, trochę na zasadzie, że czytasz książkę Dalajlamy, a potem Dalajlama pisze Do Ciebie maile i staje się Twoim osobistym mentorem.

30. Sukcesy kobiet z Latającej Szkoły. Czasem bardzo wymierne – sprzedaż pierwszego produktu przynosząca zyski w dziesiątkach tysięcy złotych, czasem bardziej wewnętrzne, ale nie mniej spektakularne.

31. Stworzenie fizycznego Zeszytu Ćwiczeń Latającej Szkoły, bestii 300 stronicowej, która poleciała pocztą do uczestniczek aktualnej edycji LS.

32. Kupienie biletu do Nowego Jorku na luty, na event Mamy Geny – Reginy Thomashauer.

33. Koncert zespołu Bownik, na który trafiliśmy z M zupełnie przypadkiem.

34. Głęboki research tematu komunikacji i rozwiązywania konfliktów.

35. Wyniesienie 20 kg dzienników do piwnicy. Piszę dziennik od 12 roku życia. Mam gigantyczną kolekcję zapisanych zeszytów. Oscyluję pomiędzy spaleniem ich na plaży, a zachowaniem ich dla wnuków. Wyniesie ich z domu było dobrym ruchem.

36. Wyrzucenie 2/3 ubrań i wciąż jestem otwarta na dalsze redukcje.

37. Spacery. Samotne i w doborowym towarzystwie.

38. Mamowe rozkosze. Każda mama wie, co mam na myśli. Mój synek jest ósmym cudem świata, zamiast małpa mówi “łampa” i hlaming zamiast “flaming”,   a po przebudzeniu mówi akuku i chce się natychmiast przytulić.

39. Bakłażan z orzechami z wege restobaru Falla.

40. Bardzo długie śniadanie z prosecco, wiosną 2017 z boską Elą H.

41. Kręgi kobiet, które przez pewien czas zwoływałam w tajnym centrum wszechświata u Borowej Ciotki, w Gdyni.

42. Decyzja Czarnej Owcy, że wyda po polsku książkę Scilli “Pioneering the Possible”.

43. Książka Reginy Thomashauer Pussy. Pierwsze 50 stron to arcydzieło. Patrz punkt 32.

44. Z kosmetyków – firma Tołpa – kąpiel borowinowa, mleczko do ciała o zapachu cytryny, peeling cytrynowy, scruby różane From a friend.

45. Zaproszenie do udziału w wystawie w poznańskim Arsenale i w Izraelu, mimo iż od ponad czterech lat nie mam do czynienia ze sztuką, jeden projekt który zrobiłam, wciąż wzbudza zainteresowanie.

46. Odkrycie w końcu dobrego fryzjera w Trójmieście.

47. Joga nidra.

48. Bluzy marki Insomnia. Są tak idealne, że mam trzy te same modele w różnych kolorach. Jak znajdę coś dobrego (rzadkość) kupuję od razu kilka sztuk.

49. Proflikatyka. Pozornie nuda. Komplementy, które dostawałam od lekarzy, że zajmuję się pewnymi sygnałami płynącymi od mojego ciała “na tak wczesnym etapie”.

50. Kimchi. Kocham kiszonki.

51. Studiowanie historii hihopu. To jest takie moje osobiste zbocznie. Czasem zamiast czytać listy Czesława Miłosza do Thomasa Mertona, wolę badać spiskowe teorię na temat tego, z czyich rąk zginał Tupac Skahur.

52. Ojeju. Najładniejszy sklep z kosmetykami eko. W Krakowie.

53. Nowe inspiracje kobiece Layla Saad, Carrie Ann Moss, Laura Larriva Page.

54. Propozycja Nicholasa Janni, żeby wspólnie zorganizować w Polsce event/warsztat dla kobiet i mężczyzn.

55. Zaproszenie Julity Kordońskiej jako wykładowczyni do Latającej Szkoły – oficjalnie wiedza na temat cyklu miesiączkowego i jego związku z produktywnością i efektywnością biznesową jest częścią naszego curriculum, czyli jednym słowem, jesteśmy w awangardzie, czyli na samym czele globalnych zmian świadomości.

56. Książka Arnolda Mindella “Lider mistrzem sztuk walki”.

57. Bal absolwentek Latającej Szkoły zorganizowany całkowicie bez mojego udziału. Przyszłam jako gość i mogłam poświęcić całą uwagę na pękanie z dumy.

58. Królik Bing. Najlepsza bajka dla 2-3 latków jaką widziałam.

59. Hamak w salonie.

60. Ola Siemieniuk, która została moim rock coachem i namawia mnie, żebym próbowała śpiewać i grać, mimo iż naprawdę jestem w tej materii wyjątkowo upośledzona.

61. Film Patryka Majchrzaka ze Zlotu 2017.

62. Kobieca moc na ścianie, czyli cztery grafiki autorstwa Nadii Linek zawisły w końcu w moim salonie.

63. Idea spotkania klasowego mojego rocznika liceum. Po dwudziestu latach. Moi dwaj koledzy zarzucili temat, wkręciłam się w pomysł i knujemy event.

64. Wywiad dla EntertheRoom.

65. Złota czapka z daszkiem, którą dostałam w prezencie od Tomka Sola. Plus sto punktów swagu.

66. Pierdoły z Tigera, który zmienił nazwę na Flying Tiger. No wonder. To, co latające, jest fly. Czyli fajne. Tylko, że… hm. Tiger to duński design made in China. Tanie zabawne gadżety, Kupuję, ale mam zawsze wątpliwości.

67. Odkrycie, że tak jak Jenna Marbles mam tylko “three looks” czyli trzy style. To rodzaj stylizacyjnej niepełnosprawności. Kiedyś zdradzę jak się nazywają moje trzy style.

68. Zamiana jedynych perfum, które kocham na Dior Addict. Chwilowa.

69. Zarzucenie idei inicjowania stworzenia nowej partii politycznej – tak przyznaję się, miałam taki pomysł. 

70. Odkrycie postaci Benjamina Zandera.

71. Nepalska biżuteria

72. Pizza z roszponką i grzybami z pizzerii o nieco pretensjonalnej nazwie “Ogniem i Piecem”

73. Parzenie lawendy i mieszanie jej z czarną herbatą. Hit.

74. Kupowanie różnych fajnych rzeczy od Greka, który ma sklep nieopodal. Niestety nie mieszkam w Berlinie, tylko w homogenicznej etnicznie północnej Polsce, gdzie kupienie cypryjskiego sera halloumi “na dzielni” zasługuje na wpis w “hitach roku”.

75. Przestudiowanie zjawiska MLM (multi level marketing), do którego zawsze miałam niesprecyzowaną niechęć. Otóż już wiem o co mi chodzi, niechęć została sprecyzowana. Ale to temat na dłuższą rozmowę.

76. Fala #metoo i fakt, że udało się nam z Karo Akabal nagrać pierwszy podcast właśnie o tym zjawisku i naszych odczuciach. Mam wielką nadzieję, że niebawem nagramy kolejne!

77. Syberyjskie czarne mydło Agafii z 37 ziół. Jest czarne, wgląda jak glut i pływają w nim liście. Ale pięknie pachnie i mój syn pokochał mycie rąk.

78. Newsletter “My morning routine”.

79. Przeczesywanie Youtube’a w poszukiwaniu filmików amatorskich z wesel i imprez w Turcji, Gruzji, Libanie, kręgów tanecznych w Tybecie i Nepalu, tanecznych bitew hiphopowych na Słowacji i innych kuriozów, które uświadamiają mi jak cudownie ludzie potrafią tańczyć, a u nas na weselach i nie tylko na weselach, w materii tej króluje zgroza.

80.Kadzidła tybetańskie, które można zamówić na przykład tu.

81. Pad thai. Niestety zamknięto knajpę, w której był najlepszy.

82. To, że w końcu stworzyłam naklejki Latającej Szkoły i wysłałam je uczestniczkom aktualnej edycji (myślałam o tym od stu lat, stąd ta całkiem prosta rzecz załapała się na tą listę).

83. Odkrycie sali balowej w hotelu Spa Quadrille w Orłowie i zorganizowanie w niej warsztatu ze Scillą. Mam wielki apetyt na kolejne warsztaty w tej sali.

84. Odkrycie, że moje dziecko uwielbia spać w namiocie.

85. Wyprawa na festiwal GrassRoot, a szczególnie występ zespołu Neal Cassady & The Fabulous Ensemble i samosy z indyjskiego foodtrucka.

86. Brokat jako coś, czym można się natrzeć z rana dla nadania sobie królewskiego nastroju. Metoda zainicjowana przez 6cio letnią córkę Agnieszki Majewskiej, Bunię.

87. Odkrycie wynalazku jakim jest powerbank i zakup takowego.

88. Wygrana w konkursie na najlepszy newsletter organizowanego przez Magazyn Liderka i otrzymanie pamiątkowej, kryształowej statuetki.

89. Nominacja na “Bizneswoman Roku” i brak czasu, aby wypełnić potrzebne do dalszego udziału papiery. O ironio!

90. Pojawienie się w sieci pojęcia “priestess activist”, określenia na kobietę głęboko zaangażowaną w sprawy duchowe i sprawy społeczne. Chociaż wokół samego “priestess” trwa dyskusja, bo pojęcie kapłaństwa wiąże się w rozumieniu większości ze zorganizowanymi religiami, to samo zjawisko uważam za ciekawe i przełomowe.

91. Fakt, że w końcu kupiłam sobie karnet na festiwal Globaltica, który mnie w tym roku rozczarował, ale jednak poszłam. Ogólnie rzecz biorąc jestem zwierzęciem antyfestiwalowym. Chyba, że są to festiwale w skali mikro, albo że grana jest muzyka taka jak na Globaltice.

92. Artykuły z New York Timesa. Przeczytałam ich w tym roku naprawdę dużo i zastanawiam się nad płatnym abonamentem.

93. Aplikacja anglojęzycznej Al Jazeery na telefon do śledzenia wydarzeń na świecie. To jedno z najlepszych źródeł wiedzy o tym co się dzieje poza Europą i Stanami. Przy okazji dobra odtrutka na wulgarną islamofobię, Al Jazeera Media Network ma siedzibę w Katarze, ale jest dość niezależną i progresywną stacją.

94. Słuchawki bezprzewodowe, Anka Cyganka pochwaliła się na fejsie, że takie ma i natychmiast zaraziła mnie wirusem.

95. Ten teledysk. Zawsze.

96. Mój post o tym, co robić w “trudnych czasach”, który dostał ponad 100 udostępnień i ponad 200 lajków.

97. Moje pomysły na rozwój Latającej Szkoły.

98. Odkrycie, że mimo mojej fascynacji rapem, wolę jak ktoś rapuje o czymś sensownym jak ten pan, albo o czymś zabawnym, jak Agnieszka Majewska, a nie o tym, ile ma kasy, zaliczonych lasek i co sądzi o swoich hejterach.

99. Mam kilka muzycznych odkryć roku – Black Keys, Jain, Saul Williams, ale przyznaję się, jeżeli chodzi o muzykę, jestem beznadziejna, znajdę sobie jakiś dziwny kawałek i tłukę go na okrągło i w ogóle nie wiem co jest grane i jak ktoś mi poleca coś niby fajnego to najczęściej w ogóle mi się to nie podoba i czuję się jak kosmita.

100. To, że oprócz tych 100 fajnych rzeczy było 1000 niefajnych, ale wchodzę w 2018 z prostym kręgosłupem, lekkim sercem i posprzątaną podłogą pod dywanami.