Ponieważ w liniach lotniczych Wizzair, którymi lecę z Barcelony do Katowic nie podają nic dobrego do jedzenia, zamiast oddawać się kulinarnym przyjemnościom postanawiam napisać artykuł, który od dawna chodzi mi „po głowie”. Mam wrażenie, że wyliczanki w stylu „7 błędów', „10 porad”, „5 rzeczy” czyta się lekko, ale równie lekko „wylatują” one z głowy osoby czytającej. Tym niemniej, zainspirowana pytaniem jednej z uczestniczek Wakacyjnego Kregu Wsparcia, postanowiłam zastanowić się głębiej nad pytaniem, jakie częste błędy obserwuję i napisać tekst, który – być może – uchroni jedną lub drugą osobę przed ich popełnianiem.
-
Brak testów
Zadziwiająco dużo osób działa na oślep. Jest pomysł, robimy. Zauważam wręcz pewien rodzaj fobii przed przekonsultowaniem swojej idei. Tak jakby opinia z zewnątrz mogła natychmiast podciąć gałąź na której siedzimy (niestety niektóre osoby tak reagują na każdy lekki powiew wątpliwości). A przecież biznes to domena dialogu. Dopóki nikt nie kupuje tego, co oferujesz, nie masz biznesu. Testów konsumenckich nie musimy wcale zlecać agencji marketingowej. Same możemy być swoją agencją. Uzbrojone w wymyślony wcześniej zestaw pytań, powinnyśmy ruszyć na zwiady. Naszym celem powinno być znalezienie kilku do kilkunastu osób z naszej grupy docelowej i zbadanie, czy nasz pomysł na biznes z nimi rezonuje. Klient i potencjalny klient to najlepsze źródło pomysłów i inspiracji.
-
Nie doprecyzowanie grupy docelowej
Błąd pierwszy wiąże się z drugim. Bo jeśli błędnie zakładamy, że nasz biznes „jest dla wszystkich”, to faktycznie możemy mieć problem ze znalezieniem odpowiednich osób do rozmowy. Nie, żaden biznes nie jest „dla wszystkich”, nawet najbardziej uniwersalne produkty typu proszki do prania i batoniki, mają określony profil klienta, do którego kierowany jest marketingowy przekaz, a co dopiero usługi typu diet coaching, doradztwo wizerunkowe czy projektowanie wizytówek. Zapytaj się, kto najbardziej potrzebuje tego, co masz do zaoferowania i z kim najchętniej chciałabyś pracować.
-
Niechęć do dawania/dzielenia się/bycia hojnym
Żeby otrzymać, trzeba dać. Szczególnie na początku. Wchodzenie na rynek jest jak przeprowadzka do nowego domu. Najlepszym startem jest fiesta. Sytuacja w której zastawiasz stół i dzielisz się tym, co kochasz. Jeżeli nie masz (jeszcze) klientów, spróbuj przez jakiś czas – na specjalnych warunkach – oferować to, co oferujesz za darmo. Po to, aby zdobyć doświadczenie, opinie i polecenia. Jeżeli nie możesz sobie na to pozwolić – ponieważ sprzedajesz produkty, nie usługi – zacznij dzielić się wiedzą związaną z twoją branżą w artykułach, które będziesz publikować w sieci. Czasem, kiedy tłumaczę podczas konsultacji, że dawanie czegoś wartościowego za darmo przyciąga, moje klientki patrzą się na mnie z niedowierzaniem…
-
Ostrożność i poprawność – innymi słowy „jazda na zaciągniętym ręcznym”
Wiele początkujacych osób działa tak, żeby przypadkiem nie narazić się na krytykę. Poprawnie. Bez ujawniania zbyt wielu rzeczy o sobie. Bez odrobiny szaleństwa. Przyjmując te same taktyki i strategie, co konkurencja. W ten sposób powstają kalki, strony www, które wyglądają jakby stworzyła je jedna osoba. Tok myślenia jest taki – skoro u innych się sprawdziło, to u mnie też zadziała. A to pułapka, ponieważ dopóki nie mamy wglądu w księgi rozliczeniowe konkurencji, możemy się tylko domyślać, czy jej biznes prosperuje, czy nie.
5. Zlecanie wszystkiego „specjalistom”
Czyli niechęć do podejścia DIY (do-it-yourself) i do nauki. Większość rzeczy związanych z prowadzeniem własnego biznesu – od założenia własnej strony www, po tworzenie kampanii promocyjnych, nie wymaga ukończenia wieloletnich studiów, ani posiadania tajnej wiedzy. Poleganie na „specjalistach” bardzo często kończy się przeciągającymi się terminami i zawiedzionymi oczekiwaniami. Bo nikt nie zna naszego biznesu jak my. Najważniejsze jest serce, pasja i zaangażowanie.Samosiostwo i niechęć do inwestowania w biznes
- Samosiostwo i niechęć do inwestowania w biznes
Wiem, wiem, wiem. Punkt nr 5 i 6 są sprzeczne. Ale co na to poradzę? Tak już jest. Jeden błąd to niechęć do DIY, a drugi to wieczne DIY, chałupnictwo i nieinwestowanie w to, co istotne. Co jest istotne? W przypadku każdego biznesu to coś innego. Jednej osobie przydałaby się profesjonalna pomoc copywriterska, innej profesjonalna sesja zdjęciowa… Inwestycja to nie wyrzucanie pieniędzy, ale strategiczne wydawanie ich na rzeczy, które później przyciągną do nas więcej klientów i zwiększą nasze zyski.
7. Poddawanie się po pierwszych niepowodzeniach
Pierwszy biznes Billa Gatesa, był kompletną klapą. Disneyowi pracodawca powiedział, że jest mało pomysłowy. Manuskrypt Harry’ego Pottera został odrzucony przez 12 wydawców. Większość biznesów potrzebuje od 12 o 24 miesięcy na rozbieg. Natomiast bardzo wiele początkujących osób zniechęca się po pierwszych porażkach. Robimy coś wg planu A, potem planu B, a jak nie działa, poddajemy się. A przecież – jak mówi zabawny mem – alfabet ma jeszcze dwadzieścia pięć liter (a polski jeszcze więcej! Wg Wikipedii w sumie trzydzieści dwie! Mamy bonus!)
To są moje obserwacje. A jak ty widzisz początkujące biznesy? Jakie błędy zauważasz? Jakie sama popełniłaś? Jakich uniknęłaś? Podziel się z nami.
Witaj Agato:)
Obiecałam ostatnio, że napiszę jak tylko dopnę wszystko na ostatni guzik,
z pomocą przyjaciół i Twoimi cennymi radami udało się !
to prawda – nie łatwo trafić do odpowiedniej grupy tak jak piszesz, ale próbujemy się przebić 🙂
zapraszam na stronę
http://www.mnfst.pl
Pozdrawiam i dziękuję 🙂
Rozmawiam ze znajomym: pyta jak biznes? Jestem dobrej myśli – odpowiadam. Znajomy: Ja pierwsze pieniądze zarobiłem jak sprzedałem meble ze sklepu, który prowadziłem przez rok :-). Zaczynałem kilka razy, zanim mi się udało.
Grunt to determinacja i konsekwencja w tym, że się chce mieć swój biznes, a uda się.
Myślę, że do tych sześciu punktów należy tu dodać chęć rozwoju i dobry humor 🙂
Właśnie jest tak, że ludzi się poddają szybko od razu jak im się nie uda, a przecież my uczymy się na błędach, a najlepiej uczyć się na cudzych, wtedy droga do celu krótsza.
Zlecanie innym i oszczędzanie czasu to dobra droga, lecz czasami trudno o specjalistę. Reklamują się, że może to zrobić czy tamto, a później wychodzi że nie umie i znowu biznes leży.
Jak dla mnie dobry artykuł.
Pozdrawiam
Zainwestowałam na początku sporą kwotę w stworzenie e sklepu i portalu, projekt przygotowała agencja. Fakt, trwało to okropnie długo (prawie 3 miesiące), ale w efekcie sklep zaczął się rozkręcać sam, w sposób naturalny, bez jednej wydanej złotówki na reklamę!
mogłabym czytać te twoje listy bez końca. Karmią mnie. Pozdrawiam.
Właśnie Bill Gates, Disney i Harry Potter 🙂 te historie niewątpliwie do mnie przemawiają, serio.
„Robimy coś wg planu A, potem planu B, a jak nie działa, poddajemy się. A przecież – jak mówi zabawny mem – alfabet ma jeszcze dwadzieścia pięć liter (a polski jeszcze więcej! Wg Wikipedii w sumie trzydzieści dwie! Mamy bonus!)”
Dzięki!
Do mnie zdecydowanie przemawia „jazda na zaciągniętym ręcznym” – przecież bycie „kimś”, czyli sobą, jest wspaniałe. To wspaniała myśl, że ja mogę być wartością biznesową samą w sobie. Dzięki za artykuł!
Jest też przesadny strach przed konkurencją. Jeśli ktoś coś już robi w branży, w której zaczynamy to można się zniechęcić i dać sobie spokój. A przecież konkurencja to dobry znak, że są klienci, że można ten produkt lub usługę sprzedać. Dlatego w wielu przypadkach najlepiej przeanalizować dokładnie konkurencyjną ofertę i zrobić coś inaczej, lepiej. A czasem może się nawet okazać, że konkurencja stanie się parnterem bo obie oferty się uzupełniają…
Niechęć do dawania/dzielenia się/bycia hojnym – myślę, że to podstawowy błąd. Nie chodzi jednak tylko o to by dawać coś za darmo, ale żeby dawać coś wartościowego, czyli po prostu świadczyć usługi na wysokim poziomie. Jeśli klienci poznają nas z dobrej strony chętniej będą zostawiać u nas pieniądze. No ale najpierw trzeba coś z siebie dać…