Wiem, że czytelniczki bloga latającoszkolnego bardzo się różnią pod względem zamożności i zarobków. Są wśród was takie, które dwa razy do roku latają do Nowego Jorku, pytają mnie czy warto zapisać się do B School Marie Forleo, kosztującej 2 tys dolarów i piszą do mnie maile z nowiusieńkiego Mac Book Air, popijając kawę za 14,99 PLN. Ale są też osoby, które nie kupiłyby kawy za 14,99, bo po zapłaceniu wszystkich rachunków zostaje im tylko tyle w portfelu.
Wbrew pozorom to bardzo duża grupa – statystycznie rzecz ujmując. Zarobki w Polsce nie korelują ani z poziomem wykształcenia, ani z inteligencją, ani z zaradnością. A z drugiej strony jest to wstydliwy temat, temat tabu. Ze swoją biedą nie wypada się zdradzać, jakby niskie zarobki były jak choroba weneryczna.
Trafiacie na stronę Latającej Szkoły w poszukiwaniu rady, pomysłu na to jak zmienić swoją sytuację. A tu klops. Większość pomysłów na biznes jakie znam i o których piszę wymaga około roku do dwóch na rozkręcenie. Nawet jeśli jest się królową DIY, samemu się wszystko stworzy od A do Z, to nie można liczyć na szybki zarobek. Zainwestować trzeba przynajmniej w ZUS, albo chcąc ZUS ominąć – w opłaty w Akademickich Inkubatorach Przedsiębiorczości. Ktoś kto nie ma nawet wolnej stówy miesięcznie, nie będzie ryzykował.
Nie jestem wielką fanką idei, że o tym, ile mamy pieniędzy w portfelu rządzą nasze “przekonania” i wystarczy, że je zmienimy, to pieniądze popłyną do nas wartkim strumieniem. Nie wykluczam wpływu “umysłu na materię”, ale z własnego doświadczenia wiem, że na przykład w 2008 roku miałam przez pierwszą połowę suche miesiące i nie wypiłam ani jednej kawy za 9,99 (wtedy droga kawa była nieco tańsza niż dziś), a w drugiej połowie miałam zlecenia, w których stawka dzienna wynosiła 500 Euro. Czy w międzyczasie pracowałam nad moimi przekonaniami finansowymi? Nie. Ani chwili. Może ktoś mnie przekona w komentarzu, że sprawy mają się inaczej – bardzo chętnie podsykutuję. W każdym razie szukam w tym “przepisie” porady, która będzie miała pewniejszy skutek, niż wizualizowanie sobie pięciu tysięcy na koncie oszczędnościowym przed snem.
Zaczęłam się zastanawiać, czy mam coś do powiedzenia osobom tkwiącym w finansowych czarnych dziurach. Oprócz tego, że wiem jak beznadziejne jest to miejsce. I że ściska mi serce jak myślę o tym ile osób doświadcza niedostatku. Szczególnie jak myślę o matkach, które tkwią w finasowej d. Po prostu tak mam. Przejmuję się.
Dostaję listy od kobiet, które są w naprawdę ciężkiej sytuacji. I do tej pory nie miałam – szczerze mówiąc – dobrej odpowiedzi. Kombinowałam długo, czy mogę coś powiedzieć lub wymyśleć, co może autentycznie komuś pomóc, a nie będzie przysłowiową gruszką na wierzbie. Zastanawiałam się, czy mam w kapeluszu jakiegoś królika, albo jakiegoś asa w rękawie. I doszłam do wniosku, że mam. Jeden, konkretny pomysł. Może nie idealny, może nie dla każdego. Ale jest. To zbyt piękne, aby było możliwe.
Dlatego też jak zwykle w takich sytuacjach, jest tu trochę rzeczy “napisanych małym drukiem”. Zacznę więc od tego, że napiszę je dużym drukiem.
Ten pomysł wymaga przede wszystkim pozytywnego nastawienia, wytrwałości i zaparcia.
Aaaa… i dostępu do inernetu!
Ok, rozumiem, że ciężko o te cnoty, jak znowu nie spłynęły nam alimenty na konto i zaraz nam operator zablokuje rozmowy wychodzące. Ale uwaga, pomysł ten nie wymaga pieniędzy na start, wyjątkowych uzdolnień ani znajomości! I tym sposobem jest tysiąc razy lepszy od większości innych pomysłów na to jak zarobić pieniądze i odbić się od dna. Plus nie wymaga stania na deszczu i robienia rzeczy poniżej ludzkiej godności. Wręcz przeciwnie, można go zrealizować nie ruszając się z domu. I zakłada o robienie czegoś bardzo twórczego i dobrego dla innych. Oto on:
- Opanowujesz umiejętność tworzenia prostych stron za pomocą WordPressa.
- Jesteś w stanie to zrobić! Naprawdę! Nawet jeśli masz 50 lat i te wszystkie youtuby i snapchaty to dla ciebie czarna magia. Nawet jeśli jesteś humanistką. Nawet jeśli boisz się, czy na klawiaturze nie ma kombinacji klawiszy kasujących cały internet. Nawet jeśli się boisz. Tylko musisz postanowić, że to zrobisz, zacisnąć zęby i krok po kroku przebrnąć przez zrozumienie jak to działa.
- Możesz zacząć od założenia sobie bloga na www.wordpress.com – zajmie Ci to 5 minut. Oswoisz się trochę z panelem czyli kokpitem, bo na stronach tworzonych za pomocą programu pobieranego ze strony www.wordpress.org jest całkiem podobny.
- Możesz poczytać o różnicy między wordpress.com a wordpress.org u Eweliny Muc, wordpressowej królowej. Ewelina stworzyła też darmową społeczność dla kobiet uczących się WordPress na Facebooku, GirlsWhoWordpress.
- Jeżeli masz oszczędzone pieniądze to zapisz się na kurs do Eweliny Muc, bo to najprostsza i najszybsza metoda nauczenia się robienia stron. Polecam.
- Ale jeżeli jesteś w prawdziwej finansowej d, to musisz sobie radzić inaczej. Od tego masz jednak Youtube i tutoriale. Zacznij od obejrzenia tego filmiku: youtu.be/0nraCpLRiIU i sama szukaj następnych. Po nitce do kłębka. Jeżeli znasz angielski będzie ci trochę łatwiej. Ale bez tego też sobie poradzisz.
- Ile czasu potrzebujesz na panowanie podstawowej (podkreślam – podstawowej) umiejętności zrobienia prostej (podkreślam – prostej) strony? To zależy. Od dwóch tygodni do trzech miesięcy.
- Mając już tą umiejętność szukasz osób w swoim otoczeniu, które spełniają następujące kryteria:
- potrzebują strony www
- nie mają strony www, albo mają stronę zrobioną w latach 90tych, albo mają bloga na blogspocie
- nie stać ich na zlecenie zrobienia nowej strony agencji interaktywnej, ani nawet zdolnemu freelancerowi, który ma 5 lat doświadczenia i lśniące portfolio
- są gotowe zainteresować się twoją ofertą, która brzmi “prosta, ale piękna strona www w bardzo przyzwoitej cenie (pewnie od razu padną pytania ile wynosi taka cena, nie wiem, to zależy od klienta, czasem zrobienie komuś strony za 300 zł ratuje domowy budżet w którym co miesiąc brakuje 300 złotych)
- idealnym klientem jest ktoś, kto potrzebuje “strony wizytówki” z podstawowymi informacjami i zdjęciem, nie będzie chciał blogować, zamieszczać filmów video, ani instalować wtyczek do zapisów na newsletter
- czy tacy ludzie istnieją? Oczywiście, że tak. Istnieją i borykają się często z brakiem własnej strony, ponieważ nie znaleźli oferty “tania, prosta, piękna strona www”
- nie musisz się ogłaszać na gumtree, ani reklamować się na Facebooku – kluczem jest poszukanie pierwszych klientów w twoim otoczeniu
- otoczenie czyli rodzina, znajomi, znajomi znajomych, twoja fryzjerka, znajomy hydraulik, terapeuta twojej przyjaciółki itp.
Tak, to jest możliwe. Tak, wiele osób już tak robi.
Ten pomysł opiera się na jednym, ważnym założeniu. Na obserwacji, że niezależnie od tego ile jest na świecie osób oferujących już tworzenie stron www, to w twoim otoczeniu na pewno są takie osoby, które jej jeszcze nie mają, a potrzebują i dadzą się skusić niską ceną.
Dlaczego mam brać niską cenę, zapytasz? Bo, hmm, nauczyłaś się tworzyć strony w dwa tygodnie, dopiero zaczynasz i bardzo potrzebujesz gotówki. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, abyś z biegiem czasu szkoliła swój warsztat, zdobywała doświadczenie i w przyszłości żądała bardzo wysokich cen, adekwatnych do jakości usługi.
Podoba ci się mój pomysł? Masz wątpliwości? Jesteś profesjonalną graficzką i chcesz mnie zbesztać, obawiając się podskórnie, że fala kobiet wychodzących z dziury finansowej zabierze ci chleb? Bez obaw, ta metoda skierowana jest na klientów, którzy nie skorzystaliby z usług kogoś kto jest od dawna na rynku i ma wyższe ceny. Nie wierzę, że takie działania mogą “zepsuć rynek”. Rynek jest jak łąka, nie da się jej zniszczyć sadząc na niej nowe rośliny. No chyba, że jest to Barszcz Sosnowskiego. Ale nie, nie jest.
Powtórzę jeszcze raz i wybolduję:
Jesteś w stanie to zrobić! Naprawdę! Nawet jeśli masz 50 lat i te wszystkie youtuby i snapchaty to dla ciebie czarna magia. Nawet jeśli jesteś humanistką i od laptopa wolisz Annę Kareninę. Nawet jeśli boisz się, czy na klawiaturze nie ma kombinacji klawiszy kasujących cały internet. Nawet jeśli się boisz. Nawet jeśli myślisz, że kto jak kto, ale ty sobie nie poradzisz. Tylko musisz postanowić, że to zrobisz, zacisnąć zęby i krok po kroku przebrnąć przez zrozumienie jak to działa.
Jeśli przynajmniej jedna kobieta weźmie sobie tą radę do serca i za kilka miesięcy będzie ją stać, aby posłać swoje dziecko na konie, na co do tej pory sobie nie mogła pozwolić, to będę najszczęśliwszą kobietą na świecie.
*Liczę na to, że powstanie jeszcze część druga. A nuż są jeszcze inne, dobre, sprawdzone sposoby na wyjście z finansowego dołka. Podziel się w komentarzu! Naganiaczom firm MLM i szemranym doradcom finansowym rekrutującym szemranych doradców finansowych z góry zapowiadam, że nie będę zatwierdzać komentarzy.
Tak, to możliwe i to bardo dobry pomysł 🙂 Na taki komentarz niestety “stać” mnie dziś 🙂 Dobranoc!
Agata, nie znam drugiego takiego miejsca, w którym geniusz Autorki i jej społeczna wrażliwość (? nie wiem jak to nazwać) tak pięknie się dopełniają jak w Latającej Szkole. Dziękuję za ten artykuł i za siłę z niego płynącą <3
Sama nie wiem czy pomysł tak głupi czy genialny w swej prostocie…
Wszystko trzeba zacząć od badania potrzeb, czyli zaczynamy od pytań kierowanych do otoczenia czy tego chce nim wejdę na yt. Ja nie znalazłam, wiec pytam Was? Kto kupi ode mnie, jeśli zrobię?
Pomysł opiera się na założeniu, że odpowiednio szukając – w swoim otoczeniu, a nie w komentarzach w sieci – znajdziesz zawsze kogoś, kto będzie chciał, abyś mu zrobiła “prostą stronę www w atrakcyjnej cenie”. Odpowiednie szukanie zakłada zastanowienie się komu ze znajomych lub dalszych znajomych przydała by się taka strona i uderzenie do tych osób z “propozycją nie do odrzucenia”, oczywiście zakładając, że mogą odmówić, ale kreując sytuację tak, że “głupi by byli, gdyby odmówili” 😉
Ja kupię 🙂 Jeśli strona będzie prosta, ładna i tania. A jak twórca dodatkowo wytłumaczy mi jak mam używać strony to będę jej firmę polecać dozgonnie. Od dawna chcę zrobić swoją stronę, ale brakuje mi czasu. Nie stać mnie na super profesjonalną stronę zresztą na moje potrzeby wystarczy bardzo prosta strona. Dlatego pomysł Agaty uważam za dobry. Uczcie się dziewczyny i czekam na oferty! 🙂
Zdziwiło mnie, że nie masz zadnej odpowiedzi…
Czy nikt nie podjął się zrobienia strony dla Ciebie, czy żadna nie odpowiadała twoim oczekiwaniom?
A może moderator nie pozwala na jego uwidocznienie?
Ja od razu jestem zainteresowana, ale pewnie już masz kilkadziesiąt propozycji do wyboru…
Pozdrawiam.
Moderatora też to dziwi. Ale też nie dziwi. Właśnie jak przychodzi co do czego to często okazuje się, że osoby, które szukają niby zleceń, de facto ich nie szukają.
Genialny pomysł! Potwierdzam, jesteś w stanie to zrobić 🙂 Ja swoją bajlową stronę zrobiłam całkiem sama i nauczyłam się wszystkiego, krok po kroku. Zaraz zabieram się za kolejne wrodpressowe dzieło!
Bardzo fajna stronka wyszła, przed chwilą oglądałam 🙂
Agata, uwielbiam czytać Twoje artykułu, a w dzisiejszym poczułam, że zostałam wywołana do tablicy – jak to w szkole 😉
Stanowczo nie zgadzam się z paragrafem Twoje artykułu, który poniżej:
“(…) ile mamy pieniędzy w portfelu rządzą nasze “przekonania” i wystarczy, że je zmienimy, to pieniądze popłyną do nas wartkim strumieniem. Nie wykluczam wpływu „umysłu na materię”, ale z własnego doświadczenia wiem, że na przykład w 2008 roku miałam przez pierwszą połowę suche miesiące i nie wypiłam ani jednej kawy za 9,99 (wtedy droga kawa była nieco tańsza niż dziś), a w drugiej połowie miałam zlecenia, w których stawka dzienna wynosiła 500 Euro. Czy w międzyczasie pracowałam nad moimi przekonaniami finansowymi? Nie. Ani chwili. Może ktoś mnie przekona w komentarzu, że sprawy mają się inaczej – bardzo chętnie podyskutuję. W każdym razie szukam w tym „przepisie” porady, która będzie miała pewniejszy skutek, niż wizualizowanie sobie pięciu tysięcy na koncie oszczędnościowym przed snem.”
Po pierwsze, przekonania finansowe maja wpływ na nasze decyzje i życie oraz sposób zarabiania oraz nawet to z jaką grupą osób pracujemy w naszych pasjo-biznesach.
Piszesz, że w 2008 roku przez pół roku miałaś suche miesiące, a kolejne pół roku były całkiem obfite, tak to zrozumiałam – to ja mam do Ciebie pytanie – oblicz proszę swój przychód za 2008 rok, oblicz swój przychód za cały 2007 rok i 2009 oraz 2010 oraz 2011 aż do 2014 – jak teraz wygląda 2014 rok w porównaniu z innymi latami? Odstaje jakoś bardzo? A być może nie?
To jest schemat pieniędzy, którym możesz się posługiwać, który wywodzi się z Twych przekonań i pewnej kwoty, która może być Twoim sufitem finansowym.
Policz i sprawdź jak to wygląda u Ciebie.
Dlaczego o tym piszę. Wiele moich klientek uważa czasem, że ten rok miała finansowo bardzo dobry, a poprzedni był kiepski. Kiedy liczymy wszystko okazuje się, że istnieje mała różnica w wielkości dochodów, ale w jednym roku dochody były bardziej systematyczne, a w innym bardziej nieprzewidywalne i ta cecha wpływała na poczucie kiepskiego roku choć biorąc pod uwagę fakty – kiepski wcale nie był. Nie wiem jak wychodzi u Ciebie, ale pisze o takim przypadku.
Kiedy sobie czasem analizujemy lata okazuje się, że kręcimy się wciąż wokół podobnej sumy pieniędzy, często on rośnie, ale jest to skala 5 – 7% wzrostu związanego z naszym osobistym rozwojem i/;lub rozwojem firmy. Wtedy pytam klientkę “Co by się stało gdybym w jednym roku podwoiła swój dochód?” (nie mylić z przychodem) i wiesz co często się dzieje?
Na pierwszą myśl przychodzi radość i szczęścia, ale zaraz potem słyszę “O Boże co ja zrobię z taką ilością pieniędzy?”; “Ile ja podatku będę musiała zapłacić?”, “Czy to przyzwoite by kobieta tyle zarabiała?”, “Jak się poczuje mój mąż?”, “Nie będę miała czasu dla rodziny i dzieci nie będą znały matki.”, “Nie, ja tak nie mogę.”- i zaczyna się historia z przekonaniami i pozwalaniem sobie lub nie na więcej i utrzymywaniem swojego wewnętrznego “statu quo”.
(teraz mi się przypomniało, jedna z moich klientem kiedy sprzedawała zawsze to się zamykało w okolicach 30 tyś i nie ważne było ile pojedynczy produkt kosztował, zawsze wynik był podobny, a różny w ilości klientów – przypadek?)
Po drugie, to, że masz większe dochody nie oznacza, że pracujesz ze swoimi przekonaniami w sposób świadomy – zmieniasz je przez doświadczenie, a nawet oglądając film/video i widząc konkretną sytuację. Zmieniasz je w rozmowie z innymi lub kiedy słyszysz jakąś historię. Nie zapomną zdania mojego trenera kiedy mówił “Jobs też zarabiała na misji” a mnie kopara opadła i choć z boku ktoś sobie pomyśli to nie ma sensu i wpływu, dla mnie jest i tak się zmienia przekonania w sposób naturalny – nie musisz świadomie nad wszystkimi pracować by coś się zmieniło.
Po trzecie, często naturalną rzeczą dla nas jest , że pieniądze wiążą się z pracą, a pasja z przyjemnością i powstaje pewne rozdzielnie. Widać to na przykładzie osób, które świetnie finansowo sobie radziły pracując dla kogoś i wykonując różne zadania, które z pasją nie miały wiele wspólnego. Ta sama osoba pracując na swoim, kochając swoją prace może mieć bardzo duży problem z a. braniem pieniędzy za to b. wycenianiem swojej pracy c. utrzymywaniem się z tego na wysokim poziomie w imię zasady, że w pracy trzeba pracować (ciężko, dużo i to nie jest przyjemne by mieć konkretne pieniądze) – a to tylko przekonanie.
Po czwarte, piszesz w artykule o “przyzwoitej cenie” w domyśle czytelnik i ja i Ty możemy skojarzyć cenę przyzwoitą z tanią – i Ty wpływasz na przekonania swoich czytelników bo skoro tania = przyzwoita, to drogo = nieprzyzwoita cena? A co jeśli jak nie chcę być kojarzona z jakąś “nieprzyzwoitością”?
Mogłabym całą noc pisać, ale o tym jest mój cały kurs Zadbana Finansowo i cała moja praca z kobietami.
Moja jedna rada by zarabiać – sprzedawać swoje umiejętności, sprzedawać wartość, którą wytwarzamy klientom/szefom po cenach, które dadzą nam żyć na wysokim poziomie. No tak, tylko za sprzedawaniem też stoi masa przekonań.…
PS1. Kolejna sprawa, wizualizować to sobie można cel, dom, ale nie pięć tysięcy choć pewnie znajdą się fajni takiego podejścia 😊
PS2. Mój komentarz jest zbyt długi na komentarz pod artykułem (może to tylko moje przekonanie 😊)?
PS3. Sprawdzam czy przejdzie przez komentarz i sprawdzę to przekonanie 😉
Justyna, cieszę się, że poczułaś się wywołana, bo trochę na to liczyłam 🙂 To znaczy czułam, że jak napiszę nieco prowokacyjnie o przekonaniach i pieniądzach, to ktoś mi zaprzeczy i a nuż coś dobrego z tego wyniknie. I tak się właśnie stało. Napisałaś coś mądrego, co pozwoliło mi wniknąć głębiej w naturę tego zagadnienia. Oczywiście ja nie wierzę jedynie w prymitywne metody, które podsumowałam zdaniem “wizualizować sobie 5 tys przed snem”, a za dnia leżeć na kanapie przeglądając Pudelka – powinnam dodać. Tak naprawdę metoda, którą zaproponowałam bazuje wręcz na zmianie przekonania. Żeby to się mogło udać osoba, która chce spróbować musi nabrać przekonania, że “hej, uda mi się”.
Chyba najważniejsze co wynoszę z Twojego komentarza to idea, że nad przekonaniami nie trzeba pracować “świadomie”, ale że zmieniają się one poprzez doświadczenie. Tak było w moim przypadku. Jestem jedną z tych osób, które wyszły poza wzrost 5-7% rocznie. Nie pracowałam z coachingowo nad zmianą moich przekonań, ale działałam i dlatego też proponuję to innym. Wierzę, że praca coachingowa nad przekonaniami to dobra rzecz i przynosi efekty, ale nie jest to rada dla osób w czarnej d, bo po pierwsze efekty nie przychodzą od razu, a po drugie trzeba mieć za co zapłacić coachowi 🙂 Ja na przykład dopiero teraz chętnie bym zajęła się świadomą pracą nad przekonaniami dotyczącymi finansów. Kiedy obiektywnie dobrze zarabiam i można by uznać, że temat jest zamknięty. Wcale nie. Dlatego jak polecam to co robisz, albo program Jestem Bogata Ewy Tyralik i Izy Kaźmierczak, robię to wierząc, że taka praca ma sens, ale nie jako recepta na “pirewszy krok”, który ma doprowadzić do tego, że będzie się miało czym zapłacić za gaz.
To się “poczułyśmy” 🙂 Agata, to prawda, że zmieniamy przekonania poprzez doświadczenia i stąd właśnie pomysł na moje wyzwania 😉
Tematu nie wyczerpałam w swoim przekonaniu, można wziąć też pod uwagę oszczędności, sposób wydawania i na co etc…
I gratuluję Ci mocno wyjścia poza wzrost 5 – 7% 🙂
I zgadzam się z Tobą, tego typu praca nie jest dla osób, które są w czarnej d… finansowej i dlatego odpowiedzialnie też wychodzę do moich klientek i mówię wprost, że jeśli jesteś w czarnej finansowej d… to nie jest czas na inwestycję mój kurs , teraz jest czas na zrobienie wszystkiego by zacząć zarabiać na życie i tutaj świetnie wpisuje się Twoje hasło “Bój się i rób” 🙂
Acha, jeszcze na temat “przyzwoitych zarobków”, już mi to kiedyś wytknęłaś 🙂 Duże też są przyzwoite. Nieprzyzwoite jest 5 zł za godzinę. Przyzwoite oznacza dla mnie nie uręgające ludzkiej godności i wszystko ponad to 🙂
Pamiętam 🙂 Uważam, że pieniądze to pieniądze, sami nadajemy im różne zabarwienie emocjonalne i epitetowe 😉 Poziom przyzwoitości dla każdego będzie inny bo każdy ma swoją własną perspektywę 😉
Posługując się Twoją definicją życzę Ci ponad przeciętnie “przyzwoitych zarobków” bo mocno wierzę, że będą Ci pomocne w tym, by jeszcze bardziej pomagać innym 🙂
Agato, jestem żywym przykładem na to, że to o czym piszesz działa. 5 lat temu, będąc w czarnej dziurze, zrobiłam pierwszą stronę dla znajomej. Nie miałam wtedy jeszcze własnej witryny, a moja znajomość WordPressa była bardziej niż podstawowa. Ale znalazłam pierwszą klientkę i to pomogło mi wystartować i znaleźć się w miejscu, w którym jestem dzisiaj.
Po sobie widzę, jak bardzo myśli kształtują naszą rzeczywistość, także finansową. Tu zgodzę się z Justyną. Oczywiście to nie działa na zasadzie: “będę myśleć pozytywnie to będę zarabiać więcej”. Jeżeli to, co mi się “przydarza” nie odpowiada mi, to aby to zmienić potrzebuję pracy nad własnymi przekonaniami.
Wystartowałam z biznesem w depresji, z niskim poczuciem własnej wartości i jako introwertyk, który wg mnie nie potrafił sprzedawać i przekonaniem, że to co robię nie jest wystarczająco dobre by ktoś za to zapłacił. Ale takie przekonania da się zmienić!
Dlatego teraz, kiedy pomagam kobietom rozkręcać ich biznesy pomagam im też coś zrobić z głową, tym co w niej siedzi i je ogranicza.
Tak jak Justyna, musiałam zareagować. Odnajduję się w tym wpisie, wiem jak może być trudno zaczynać biznes w takiej rzeczywistości i chciałabym pomóc. Dlatego proponuję, że przyjmę 1-2 osoby na praktyki, podczas których przeszkolę je z podstaw tworzenia stron na WordPressie, w zamian za pomoc przy stronach które tworzę.
Grażyna
To ja jestem bardzo chętna na takie praktyki. Aczkolwiek jestem w punkcie zero w temacie wordpressa co nie znaczy, że nie chcę lub nie mogę się nauczyć.
Magdo! Każdy zaczyna od punktu zero. Bardzo pięknie opowiada o tym Ewelina Muc, która – o dziwo – nie urodziła się ze znajomością WordPressa 😉 i zaczynała od tego, że miała stronę www z fotografią i nie potrafiła podmienić zdjęć. I bardzo powoli, kroczek po kroczku zaczęła rozgryzać temat tego, jak zbudowane są strony internetowe. To nie jest fizyka kwantowa, to jest coś co MOŻNA opanować i zrozumieć w ciągu kilku tygodni.
Grażyna, zgłaszam się!
Aniu, napisz do mnie koniecznie do końca tygodnia. http://biznesmam.com/kontakt/
Grażyno, jestem pod wielkim wrażeniem Twojej propozycji! Wow. Czuję, że te 2 osoby, które naprawdę chcą coś zmienić, mają teraz jeszcze mniej wymówek. Ta propozycja spada jak z nieba. I wierzę, że tak się właśnie dzieje, jak się chce – wtedy świat zaczyna nam pomgaać i dziękuję Ci za to, że dzięki Tobie ta “zasada działania kosmosu” się unaoczniła 🙂 Dziękuję też za to co napisałaś. Kobiety, które zobaczą gdzie jesteś dzisiaj, po usłyszeniu, że zaczęłaś w bardzo “ciemnym” miejscu, mogą poczuć nadzieję. Cieszę się, że się podzieliłaś swoim doświadczeniem. Mam nadzieję, że ten tekst przeczyta ktoś, kto się do Ciebie zgłosi i uda się Wam zainicjować dobrą wymianę. Zmiany trzeba chcieć, co ma związek z tym co napisała Justyna. Idę teraz skomentować to, co napisała 🙂 Jak dziewczyny mają się z Tobą konaktować? Chyba najlepiej gdyby były z Twojego miasta?
Miejsce zamieszkania nie gra roli. Praktyki mogą odbyć się wyłącznie przez internet. Zapraszam do kontaktu przez moją stronę. Zapraszam do kontaktu przez moją stronę. http://biznesmam.com/.
Jeśli jeszcze jest możliwość, choć widzę ze juz trzecia jestem, tez chętnie na takie praktyki się zglaszam. 😃
Sylwiu, napisz do mnie!
też się zgłaszam. znam co-nieco wordpressa, ale chcę być wordpress-ninja 🙂
Basiu, napisz do mnie jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś 🙂 http://biznesmam.com/kontakt/
Grażynko, jeśli zrobisz kurs z obsługi programu WordPress,to chętnie się zapiszę,nawet odpłatnie,pozdrawiam
Aniu, myślę że w rezultacie powstanie także i kurs z WP, bo praktyki będą zdalne i w ten sposób łatwiej będzie mi przeszkolić dziewczyny 🙂
Cześć Grażyno, właśnie zapisałam się na Twój newsletter, cieszę się że trafiłam na Ciebie:) Chętnie zapiszę się na praktyki, o ile nie będę musiała dojeżdżać do Tych:) Za daleko:) Pozdrawiam i jaka by nie była decyzja, podziwiam Twoją decyzję pomocy.
Katarzyna
Kasiu,
praktyki będą zdalne. Jeśli jeszcze nie napisałaś do mnie, koniecznie wyślij maila do końca tygodnia.
Kasiu,
praktyki będą zdalne. Jeśli jeszcze nie napisałaś do mnie, koniecznie wyślij maila do końca tygodnia.
Dopiero dzisiaj przeczytałam artykuł Agaty i wszystkie komentarze pod nim. Bardzo chętnie zapisałabym się na praktyki u Ciebie. Tylko, czy nie jest już za późno?
Grażynko, jesteś wspaniała, cieszę się, że więcej ludzi przyznaje się do trudnego stanu emocjonalnego (depresji) i robi coś z tym, tworzy. Zajrzałam na Twoją stronę i jestem oczarowana. Pozdrawiam!
Alicjo, dziękuję za wiadomość i za maila!
Pani Grażyno czy oferta praktyk nadal aktualna ? 🙂 Pozdrawiam serdecznie
Cześć, niestety strona z kontaktem do Ciebie nie działa.
Jestem ciekawa czy udzielasz również wsparcia w obsłudze systemu newsletterów?
Proszę, podaj kontakt aktualny do Ciebie.
Dziękuję.
Moje emocje drżą, jak napięte zbyt mocno struny. Trącasz je swoimi słowami, jak muzyk tworzący dźwięk. Na skrzydłach tej melodii wróciłam do przeszłości. Miałam 15 lat i byłam w czarnej dziurze finansowej. Pierwsze “szybkie” pieniądze zarobiłam pomagając mamie przepisywać na maszynie jej prace zlecone. W liceum “zarabiałam” przywożąc różne rzeczy z zagranicy. W cenie były wtedy kosmetyki typu mydełka Fa, dezodoranty Bac i inne różności. Nie lubiłam tego robić, ale pieniądz był od ręki 🙂 Potem doszły korki z angielskiego dla dzieci. Chociaż języka prawie nie znałam 😉 to dzieci i rodzice byli zachwyceni. Ja też, bo to pozwalało opłacić rachunki. Sprzątałam też u innych, no i był Technoservis w stoczni. Jak to przełożyć na dzisiaj? Jeśli potrafisz coś, czego inni chcą się uczyć, to korepetycje. Właściwie ze wszystkich przedmiotów. Jeśli potrafisz sprzątać, ale tak, że wow (właśnie odkrywam “Magię sprzątania” Marie Kondo) to zapracowani i jeżdżący do Nowego Yorku, chętnie skorzystają z pomocy. Dzisiaj umycie kilku okien w domu to wydatek rzędu 200zł. Gdzie najlepiej szukać potrzebujących? Na nowych osiedlach dopiero co zasiedlanych 🙂 Kolejna rzecz to prace ogrodowe, tu niestety większa sezonowość, ale np. jeśli dużo śniegu to odśnieżanie może być ratunkiem. Następny pomysł to gotowanie na imprezach. A Pani domu zajmuje się upiększaniem siebie, a potem bawieniem gości. Tu przyznam, że tego nie robiłam, ale skorzystałam z takiej pomocy podczas komunii mojego dziecka. Ta pomoc była bezcenna, bo robiłam tę uroczystość w domu. Ot garść pomysłów przećwiczonych w praktyce 🙂 Pozdrawiam ciepło.
zgadzam się z Tobą,że tak można.Jednak to są drobne prace dla licealistek, studentek,czy bardzo młodych kobiet,to jest chwilowe wsparcie finansowe a nie pomysł na życie.Ja też tak robiłam np.jeździłam na zbiory owoców,na kolonie pracując na zmywaku,bawiłam dziecko,byłam gosposią i prowadziłam dom jednemu biznesmenowi,pomagałam podczas przyjęć rodzinnych czy weselnych.To było 25 lat temu!Był to mój rok w zawieszeniu po skończeniu studium.Miałam prawo do zasiłku dla bezrobotnego absolwenta,dorabiałam i dzięki rozmowom z ludźmi doszłam do wniosku,że muszę jak najszybciej znaleźć pomysł na siebie,by takich prac nie robić całe życie.Podeszłam do matury,zdałam ją jakimś cudem po 3 latach od skończenia liceum a następnie zdałam egzaminy na studia.Przynajmniej przedłużyłam sobie młodość oraz odwlekłam czas na szukanie pracy.Po studiach znów czas szukania pracy i decyzja,by pracować w zawodzie, mimo konieczności wyjazdu 200km od domu,mieszkanie na stancji,staż w zakładzie produkcyjnym,byle jakie zarobki ledwo starczające na życie.Potem było ciut lepiej,nabierałam doświadczenia,zmieniałam pracę i miasta,trwało to 18 lat.Wreszcie będąc na wysokim stanowisku z dobrymi pieniędzmi złożyłam wypowiedzenie.Nie mogłam znieść układów,które zrobiły się w firmie po przyjściu nowego dyrektora.Wróciłam do domu,zamknęłam się,wyłączyłam telefon,nie myślałam o niczym,chciałam tylko spać,nie wiedziałam ile mam na koncie,ja tylko zarabiałam a mało wydawałam,bo nie miałam czasu pracując od świtu do nocy.Teraz nie pracuję 8 miesięcy,nie mam zasiłku.Zresztą kwota 700 zł wystarczy tylko na opłacenie rachunków.Co dalej?Nie wiem.Jestem uszarpana myślami.Chciałabym zostać w domu,bo mam dość tułaczego życia.Co mam robić jak tu nie ma pracy?Czym się zająć? Nie mam tu znajomych ani układów, bo wyjechałam mając 19 lat. Jak minęła mi nieco depresja zaczęłam szukać pracy w Polsce.Trwało to 4 miesiące z wykorzystaniem kontaktów z mojego środowiska zawodowego.Oferowano mi niższe stanowisko i płacę, za którą bym się nie utrzymała lub zaproponowano stanowisko kogoś,kto może by odszedł z pracy a może nie.Postanowiłam nie szukać pracy a odbudować swoje poczucie wartości,zapisałam się na kurs i codziennie ćwiczę.Po za tym chodzę do psychologa i na warsztaty,czytam książki motywacyjne oraz biznesowe.Jestem już gotowa,by czegoś się podjąć tylko nie wiem, co wybrać:czy pracę na etacie w korporacji,która mnie zniszczyła i związany z tym wyjazd do innej miejscowości czy e-biznes a może własną firmę?To moje rozterki i nie wiem,co wybrać.Pieniędzy mi starczy na 1-2lata życia,zależy jak będę żyła.Obecnie wydaję sporo,dużo więcej niż jak pracowałam i jak utrzymywałam dwa mieszkania.Zaczęłam inwestować w siebie,w zbudowanie silnego “kręgosłupa” oraz w urodę,bo uważam,że mając te dwie rzeczy jest łatwiej się zaprezentować podczas rozmowy kwalifikacyjnej a także rozkręcić jakiś biznes,bo bez wiary w swoje możliwości nie ruszy się z miejsca a bez dobrej prezencji,nie będzie chęci do nawiązania i podtrzymania rozmowy.Pozdrawiam
Hej Anka 🙂 niesamowita historia wcisnęło mnie w sofę! Ale zmotywowałaś mnie,żeby przestać sie obżerać czekoladą! Serio śmiechy-hihy,ale masz absolutną rację w temacie prezencji,a ja przegięłam ostatnio co widać na mojej twarzy także czas się wziąć za co tu dużo mówić główną wizytówkę. Też teraz pracuję nad sobą odkrywam wspaniałości TCK terapia czaszkowo-krzyżowa cudownie uwalnia głowę mimo,że pracują na kręgosłupie i czaszcze a la masaż-cudo:D
Mimo lat prawie 30 mam te rozterki etat czy własne,ale póki nie będzie spokoju wewnętrznego to nic na siłę,poza tym uważam,że intuicja rządzi i jak kobieta nie “wchodzi w coś ” przekonana,ze to jest to itp. to okropna męczarnia jest.
Pozdrawiam ciepło,
szczerze kibicuję,Marta.
Tobie też Lesiu samych przyjemności życzę!Należy otwierać się na różne nowinki a słuchać podpowiedzi naszego wnętrza.Nasz organizm doskonale wie,co nam trzeba,tylko my nie chcemy tego słuchać.Ja to już wiem.Poszukiwałam przyczyn złego samopoczucia fizycznego,poddawałam się wielu badaniom a na końcu psychoterapeuta powiedział, co mi jest.To dziwne,że problemu szukamy zawsze na zewnątrz a nie w sobie.Tak ciężko tam jest zajrzeć,bo się boimy przyznać przed sobą,że tam nic nie ma!Warto również sięgnąć do przeszłości,jak nam się udawało zdać egzaminy,dobrze zrobić prezentację ano połączenie wiary w siebie na silnych wewnętrznych podstawach oraz dobra prezencja.Ze światłem,które jest w nas wyglądamy jeszcze ładniej :-),pozdrawiam i dziękuję za kibicowanie,to już nie jestem sama
My takie poszukujące jesteśmy:D a z moich obserwacji wynika,że niestety nawet jak ktoś już wie,że ma problem w sobie to boi sie go ruszyć-rozgryźć cokolwiek tylko dlatego,że może to przynieść pozytywny efekt,ale na nieznanym lądzie, więc lepiej męczyć się dalej w myśl zasady “lepsze znane zło niż obce”-fujś:( odwagi jak mawiał Krzyś Hołowczyc w nawigacji”zmieniłeś trasę,nowa będzie lepsza” 😀
Jestem żywym przykładem, że nawet mając 55 lat, po 15 latach w korporacji, gdzie “podziękowano mi” za współpracę, nie mając nigdy nic wspólnego z informatyką (poza współpracą w pracy) można opanować WordPressa i robić ładne strony. Po kursie Eweliny, który skończyłam miesiąc temu zrobiłam już 2 strony, szykuję się do trzeciej – wszystkie moje własne. Chętnie spróbuję zrobić dla kogoś 🙂 Zapraszam
Ewo, dziękuję, że to napisałaś i bardzo cieszę się, że tak świetnie Ci idzie. Mam nadzieję, że szybko zjawi się ktoś kto chętnie skorzysta z Twojej nowej umiejętności.
Dziękuję 🙂 Też mam nadzieję, że oprócz pracy po kilkanaście godzin dziennie i frajdy z uczenia się nowych rzeczy będą z tego jakieś pieniądze na utrzymanie i na konie dla córki 🙂
Cześć Kobiety, pomysł na biznes Agaty czytałam tak: zacznij działać, ucz się i na początku nie wybrzydzaj z zarobkami, potem trzeba dodając myśl od Justyny: ceń siebie i dbaj o swoje przekonania dotyczące finansów, bo to fundament Twojej przyszłej firmy. Z nóg mnie zwaliła pomysłowość Doroty Natura Życia – to jest dopiero wspaniałe podejście do zarabiania na początek. Tak, osoby, które są na razie “finansowo nigdzie” – w tym poście znajdą drabinę do wyjścia z dołka, jeśli będą chciały się po niej wspiąć. Pozdrawiam ciepło
Agata, pomysł o którym piszesz wpadł mi do głowy parę miesięcy temu. Może nie żeby wyjść z czarnej d., ale żeby do nie nie wpaść;) Też wydawało mi się, że jest zapotrzebowanie na ładne, proste strony. I już zaczęłam go realizować – robię stronę komuś, mimo że dopiero się uczę wordpressa, a moja własna strona też jeszcze w polu. Twój artykuł dodał mi wiary, że to jest bardzo dobry pomysł (bo już go przekreśliłam po drodze). Ostatnio dostałam nową propozycję zrobienia strony, i rada byłam się wycofać, bo co ja tam wiem…Ale teraz mam energię, żeby się nie poddawać. Dziękuję Ci 🙂
Grażyna – dziękuję za Twój komentarz, to dodaje odwagi 🙂
Dorota Natura Życia – dzięki za inspiracje! :)Tak, nowe osiedla to jest super rynek do zapełnienia -wpadł mi teraz pomysł, że mogę uczyć robienia na drutach młode mamy, które siedzą w domach z dziećmi na tych zamkniętych osiedlach…
Dzięki Kobiety 🙂
Jestem tłumaczką jęz. angielskiego i mam takie podpowiedzi dla osób szukających pracy. 1) obróbka tekstu po konwersji z PDF do Worda – tłumacze dostają często dokumenty w PDFach, a potrzebują wersji edytowalnej, żeby na niej od razu pracować. Nie za bardzo lubią to osobiście robić, bo wolą sam proces tłumaczenia. Zlecają takie rzeczy innym osobom. Najwięcej pracy może być przy tabelkach, jeśli za bardzo się rozjadą. Ale z reguły edycja tekstu idzie szybko. Tłumacze mają program do zrobienia konwersji i przysyłają dwa pliki – PDF oraz plik po konwersji do edycji. 2) sporządzanie transkrypcji z nagrań audio – niektórzy tłumacze czytają sobie po cichu tekst i mówią do mikrofonu tłumaczenie – trzeba to potem spisać. Są polscy tłumacze w USA, którzy korzystają z różnicy czasu z Polską i w ten sposób opracowują swoje tłumaczenia. Czasami tłumacze Ci korzystają z oprogramowania Speech-to-Text i tekst zostanie przeformatowany do postaci pisemnej, ale też jest potrzebny ktoś, kto przeczyta ten tekst i poprawi końcówki, które były źle wymówione i zniknęły w piśmie, poda liczby w odpowiednim zapisie, itp. Zalety – a) nie trzeba kończyć żadnych kursów, żeby robić coś takiego, b) nie trzeba ponosić żadnych inwestycji finansowych – potrzebny jest tylko komputer i sprawny internet, c) przyuczenie odbywa się w trakcie pierwszego zlecenia. Jak szukać zleceń – pisać bezpośrednio do tłumaczy przysięgłych, bo mają dużo pracy, napisać ogłoszenia na forach dla tłumaczy, grupach FB dla tłumaczy, freelancerów, blogerów (spisywanie nagrań dotyczy także innych branż – np. podcasterów).
Jestem redaktorką prowadzącą literatury faktu w wydawnictwie, wcześniej przez długie lata dziennikarką, i na podstawie swojego doświadczenia potwierdzam, że przepisywanie nagrań do Worda to dobry pomysł na zarabianie. Spisywanie nagrań z wywiadów to żmudna praca, dziennikarze i pisarze nie mają na nią czasu albo po prostu nie chce im się tego robić, dlatego chętnie zlecają to na zewnątrz. Ważne (bardzo, bardzo ważne!) przede wszystkim, żeby taki “przepisywacz” był terminowy (przy napiętych deadline’ach nawet parę godzin opóźnienia to poważny problem) i dokładny (czyli spisywał wiernie, a wolne miejsca zostawiał tylko tam, gdzie zapis dźwiękowy był kompletnie nieczytelny). Stawki, z jakimi się spotkałam, to 6-9 zł brutto za 1800 znaków ze spacjami. Trzeba tylko brać pod uwagę, że takie zlecenia to nierzadko ekspresy, które wymagają poświęcenia innych planów czy siedzenia po nocy.
Powiem szczerze, że nie wiedziałam, że na takich zajęciach można zarabiać 🙂 Uwielbiam pisać, przepisywać, spisywać, zajmowałam się przepisywaniem tekstów dawno temu, gdy komputery nie były tak popularne jak dziś i w życiu bym nie pomyślała, że te umiejętności mogłyby mi się przydać teraz.
Basiu ja regularnie płacę komuś za to, że przepisuje moje nagrania audio do worda 🙂 tak więc to jest potrzebna sprawa
Agata a skąd bierzesz osoby przepisujące?
ZUS jest głównym problemem. Gdyby dało się jakoś “pertraktować” niższa stawka, zawieszenie opłat jak nie ma zleceń, itp. Jeśli masz pieniądze w rodzinie “na styk” i brakuje na inwestowanie w materiały, targi czy kursy, to skąd wytrzasnąć 1000zł ? W takim biznesie DIY nawet dla Zosi samosi co to sama stronę zrobi, wizytówki, uszyje, ogarnie… to mnóstwo pieniędzy. Optymistyczne jest jednak to, że Wy macie takie mnóstwo optymizmu!
Działalność można zawiesić jak się nie ma zleceń. I wtedy ZUS się nie płaci. Poza tym są też Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości, w których prawie każdy może się zarejestrować i wtedy legalnie można nie płacić ZUSu, a mieć działalność. Opłaty są wówczas na poziomie 300-400 zł miesięcznie.
Dzięki za ten tekst! Mam stronę internetową na wixie i cały czas ubolewam nad tym, że nie jest na wordpresie. Nie stać mnie w tej chwili żeby zapłacić za ten manewr specjaliście, ale Twój tekst zmotywował mnie, by samej się za to zabrać. A jak już zrobię dla siebie i przekroczę próg wgryzienia się, to czemu nie dzielić się umiejętnościami dalej? Faktycznie znam kilka osób, którym przyda się prosta fajna strona:.
Zdanie: “Nawet jeśli boisz się, czy na klawiaturze nie ma kombinacji klawiszy kasujących cały internet.” – jest tak bardzo trafione, że zabieram się za robotę:)
A ja mam jeszcze jeden pomysł. A nawet dwa. Jest wiele kobiet w Twoim szerokim kręgu, Agato, które zaczęły działalność. Ja też do nich należę, mam firmę ponad rok. Zarabiam na swoje koszty (są w nich też kursy i książki nt. rozwoju osobistego), lecz ciężko mi rozwinąć skrzydła – po prostu brakuje mi mocy przerobowych (poza biznesem mam rodzinę, 3 dzieci w wieku 5.5 – 7 lat, które chcę wspierać w rozwoju).
Dlatego postawiłam na 2 pomysły:
a) znaleźć 1 większego klienta, dla którego będę mogła wykonywać stałe zlecenia płatne co miesiąc (prowadzę już rozmowy z pewą firmą, która albo zleci mi zadania, albo zatrudni mnie na pół etatu, co też jest ciekawym rozwiązaniem)
b) wziąć stażystkę z UP (koniecznie kobietę!, bo nam jest trudniej wrócić na rynek pracy po ciąży, czy po zwolnieniu z pracy), która pomoże mi rozwinąć firmę, wesprze mnie w obsłudze większych klientów i rozejrzy się za możliwością skorzystania z dotacji unijnych. No i sprawi, że będę miała więcej energii i kreatywności dzieląc się z nią pomysłami, a nie rozkminiając wszystko w swojej małej głowie, a “młode przedsiębiorczynie” wiedzą, jakie jest to trudne, kiedy wszystkie decyzje trzeba podjąć samej i jeszcze mieć siłę na wprowadzenie decyzji w czyn.
Dlatego mam taki apel do Was, właścicielki biznesów >> wspierajmy inne kobiety w tym, by wróciły na rynek pracy (choćby na staż), bo jest nam trudniej niż mężczyznom patrząc statystycznie. A praca w fajnym kobiecym zespole bardzo podnosi poziom pewności siebie i dodaje energii, a wtedy kobieta po prostu “świeci” i nawet jeśli staż w naszej firmie się skończy, to łatwiej jej będzie znaleźć inną pracę. 🙂 A może firma tak nam się rozhula, że będziemy mogły ją zatrudnić? 😉 Tego życzę i sobie, i Wam.
Wiesz co odkąd dawno temu zakiełkował mi pomysł na własną dz. zawsze miałam poczucie,że chcę działać wspólnie z kimś -kobietą:)!Bo jesteśmy cudowne,wrażliwe i wspaniale możemy się uzupełniać. Jakoś przeczuwam intuicyjnie, mimo,że jeszcze nie zaczęłam 😉 że prędzej czy później ta samodzielność by mnie przytłoczyła:/ dlatego podziwiam Was wszystkie wspaniałe,które jesteście “żaglem,sterem i okrętem”,ale Gabriele podwójnie,bo przyznała sie publicznie;) Wierzę,że uda Ci się wszystko i te pół etatu i fantastyczna stażystka i zatrudnienie kogoś w przyszłości:D A ja nie zwalniam dopracowuję i obstaję przy swoim,że w kupie raźniej;)
Lesia, dzięki za trzymanie kciuków. Ja też trzymam za Ciebie i Twoje pomysły. 🙂
❤
A ja z innej strony barykady – jako grafik z własną firmą. Właśnie takie porady sprawiają, że ludzie jak ja są spychani do czarnej D finansowej.
Skończyłam studia i dodatkowe kursy webdesignu, cały czas się rozwijam. Mając dość śmieciówek otworzyłam własny biznes. Na szczęście dostałam dofinansowanie z WUP, bo sprzęt i legalne oprogramowanie, fonty z licencjami itp kosztowały razem prawie 20 tysięcy zł. Płacę podatki, vaty, zusy i wszystkie inne takie. A rynek jest coraz słabszy właśnie przez to, że ktoś sobie na boku na czarno robi takie strony, nie inwestując w legalne oprogramowanie, nie musząc płacić VATu, nie mając żadnych kosztów w związku z tym. Musimy dostosowywać swoje ceny do tego zaniżonego rynku, biorąc np 300 zł za stronę, z której netto mam 240 a jeszcze muszę uskładać na opłaty.
Każdy teraz jest grafikiem, każdy ma “koleżankę szwagra”, która kiedyś coś zrobiła, co tam, że nie zna trendów, że jej strona to kopiuj-wklej z jakiegoś kursu z jutuba.
Czekam z niecierpliwością na jak wyjść z czarnej dziury cz 2 – może będą tam porady dla ludzi, którzy są w czarnej dziurze przez tych, którzy dorabiają sobie na czarno mając doświadczenie dwutygodniowe.
Ha, no właśnie wiedziałam, że pojawi się taka opinia i już w tekście starałam się ją “rozbroić”. Otóż nie wierzę i błagam Cię – nie wierz w to, że przyczyną Twoich trudności są moje porady, albo osoby oferujące tanie usługi. Nie jesteś w czarnej dziurze “przez tych co dorabiają sobie na czarno”. Jeżeli skończyłaś studia i masz legalne programy – zakładam, że graficzne – to możesz zaproponować klientowi coś co jest o wiele więcej warte niż “prosta, podstawowa strona” (uwaga na marginesie – żeby zrobić stronę www nie tzreba koniecznie korzystać z żadnego oprogramowania, więc nie zachęcam w moim poście do korzystania z nielegalnych programów graficznych) – pytanie, czy potrafisz to zrobić i czy potrafisz znaleźć klientów. Najwyraźniej nie, ale nie jest to winą osób, które oferują tanie usługi. Ponieważ jest wiele klientów, którzy nie chcą skorzystać z oferty “prosto i tanio”. Potrzebują kogoś kto ma doświadczenie i może zaproponować bardziej zaawansowane rozwiązania. Ale to Twoim obowiązkiem jest pokazać, że to właśnie oferujesz. Jestem przekonana, że zainwestowawszy tyle w swój biznes możesz być zwyczajnie zmęczona tym, że nie widać od razu efektów. Wiele osób, które dużo zainwestowało w start firmy uważa, że klienci powinni sami spłynąć z nieba. A to się tak nie dzieje. Życzę Ci dużo dobrych klientów, czyli takich którzy docenią to co robisz i będą gotowi za to zapłacić. Wierzę, że jest ich cała masa. Tylko żeby ich przyciągnąć trzeba się postarać. Pozdrawiam!
Monika, sorry, ale to co piszesz nie trzyma się kupy. Co Ciebie interesuje, za ile ktoś sprzedaje swoje usługi? Sprzedawaj drożej i zaoferuj większą korzyść. Klienci dzielą się na takich, którzy chcą mieć tanio i szybko (i często beznadziejnie) oraz na takich, którzy są w stanie zapłacić o wiele więcej za pełen profesjonalizm. Twoim zadaniem jest do nich dotrzeć – poczytaj książki o sprzedaży, bądź aktywna w środowisku, w którym pojawiają się potencjalni klienci.
Dla przykładu ja bym w życiu nie sprzedała strony za 300 zł bo mi się to po prostu nie opłaca. Sprzedaję je dużo drożej i wiesz co? Mam klientów. Tylko moi klienci to są osoby, którym zależy na jakości.
Moni,
obecny rynek jest bardzo konkurencyjny; niezależnie od tego czy prowadzimy własną działalność czy pracujemy dla kogoś, istotne jest, żeby zdać sobie sprawę do kogo kierowany jest dany produkt.
Czy myślałaś nad tym, żeby zawęzić swoją klientelę? Czy wiesz do kogo skierowana jest Twoja oferta? czy raczej jesteś z tych co ‘łapią wszystko’?
Określenie sobie tzw. niszy może być kluczem do sukcesu. Opracowanie strategii jak dotrzeć do niszowych klientów jest kolejnym ważnym krokiem.
Z doświadczenia wiem, że to są podstawy; które na dodatek warto przegadać z osobą trzecią; która obiektywnie może spojrzeć na dany problem.
życzę Ci wielu sukcesów!
K.
Ja również czuję się zainspirowana wpisem Agaty, więc dodam swój pomysł dla osób, które szukają jakiegoś źródła utrzymania – wydaje mi się, że coraz większe jest zapotrzebowanie na opiekę nad ludźmi starszymi – wiele młodych osób wyjeżdża, jeśli nie za granicę to do większych miast sporo oddalonych od miejsca zamieszkania rodziców/ dziadków. W naszej kulturze posyłanie rodzica/ dziadka do tzw. domu seniora chyba wciąż jeszcze nie jest dobrze widziane i jeśli taki senior nie wymaga stałej opieki/ jest sprawny motorycznie to może można zaoferować takiej rodzinie coś w rodzaju “opieki/ pomocy na telefon” czyli zawiezienie do lekarza, jak jest potrzeba, zrobienie większych zakupów i przywiezienie ich do domu seniora, pomoc w porządkach domowych, gotowaniu, a czasami może spędzenie po prostu czasu z taką osobą, czytanie jej książek, może także organizowanie spotkań z innymi znajomymi seniorami, które taka osoba mogła by przywozić do domu swojego seniora i później odwozić, organizując im także jakieś atrakcje w postaci warsztatów itp (może poszukać kogoś w swoim otoczeniu, kto zna się np na rękodziele i zaoferować seniorom jakieś zajęcia) itp… Oczywiście mam tu na myśli starsze osoby, które nie wymagają stałej opieki specjalistycznej, a po prostu z racji dalekiego miejsca zamieszkania swoich dzieci często czują się samotne lub potrzebują większej lub mniejszej pomocy w prowadzeniu domu. Oczywiście nie jest to praca dla wszystkich, ale obserwuję to także w swoim otoczeniu – coraz więcej osób ma ten dylemat – jak zapewnić codzienną pomoc/ opiekę swoim rodzicom, którzy daleko mieszkają, a nie wymagają specjalistycznej opieki?
Naganiaczom firm MLM? Po tym co napisałaś, myślałem, że jesteś na tyle mądra by wiedzieć co to jest MLM, ale widzę, że nie masz pojęcia.
Fajny artykuł, ale końcówka do bani.
Miłego dnia 🙂
Rozumiem, można mieć inne zdanie na temat MLM, ja mam swoje. Dłuższy temat.
Też ciekawi mnie czemu MLM został od razu potraktowany w tak obcesowy sposób? Znam wiele osób, które ciężką pracą wypracowały sobie drogę z “czarnej dziury” właśnie dzięki MLM, który stwarza takie możliwości bardzo małym kosztem startu i osobom często bez doświadczenia, wykształcenia czy imponującego CV, również kobietom, które “wypadły” z rynku po macierzyńskim, etc. etc. Sama pomimo doświadczenia, dobrej profesji, CV i różnych pasji zajęłam się MLM, bo po prostu widzę w tym ogromny potencjał dla ludzi i właśnie możliwość pomocy innym przez moją pracę, nie czuję się żadnym “naganiaczem”. Piszesz “za kilka miesięcy będzie stać ją posłać dziecko na konie” – fajnie, ale po kilku miesiącach sensownej pracy w MLM (nie dorywczo “przy okazji”), ludzie nie dorabiają sobie po 300 zł a zaczynają się z tego utrzymywać. Uważam, że nie powinno się tego dyskredytować.
Bardzo Ci dziękuję za tę uwagę:)
Czy to reakcja typu “uderz w stół?”
Bardzo fajny pomysł!
Agata, a może być stworzyła listę pomysłów na wyjście z czarnej d.? Listy i pomysły to Twoja specjalność 🙂
Niestety, długo mi zajęło, żeby jeden sensowny pomysł z siebie wykrzesić, a co dopiero lista!
Myślę, że to “krok po kroku” jest tuaj szczególnie ważne. Takiego słonia można zjeść po kawałku! Byłam kiedyś na szkoleniu dotyczącym planowania i stawiania sobie celów. Zapamiętałam historię dziewczyny, która od zwykłego pracownika lotniska stała się jego zarządcą (lub kimś w tym stylu) – od niej zależało bardzo wiele, m.in. bezpieczeństwo ludzi! Przy trudnych zadaniach paralizował ją strach na samą myśl o nich. Wtedy siadała i myślała: co muszę zrobić jako pierwsze. I robiła to. Potem wybierała kolejną czynność. I tak sobie radziła:)
Dziękuję za ten tekst. Chciałam go kiedyś przeczytać, chciałam, żeby ktoś to głośno wypowiedział. O istnieniu czarnej dziury i osobach w niej tkwiących. Jestem jedną z nich. Z głową pełną pomysłów, ale z wieloma przekonaniami działającymi na moją niekorzyść (dzięki Justyno). Tkwię w strefie, którą sama wybrałam, która była i chyba nadal jest dla mnie ważna, ale w końcu dociera do mnie, że tak się nie da dalej żyć. Nie mogę być wieczną idealistką i społeczniczką, nawet jeśli dostaję za to jakieś pieniądze. Jestem mamą, mam dwie córeczki. Mąż po wypaleniu (również społecznik), w trakcie terapii. Mamy po 35 lat i odkrywamy, że pora dorosnąć. Odkąd zaczęłam Latającą Szkołę próbuję sobie odpowiedzieć na szereg pytań: czego chcę, co mogłabym robić, czy byłabym w stanie robić coś sama, co przyniesie mi zysk. Odpowiedzi przychodzą powoli. Uczę się być Tu i Teraz, a nie marzyć i planować w nieskończoność. A Tu i Teraz trzeba zapłacić rachunki, przedszkole, dług, no i trzeba jeszcze jeść, choć i tak prowadzimy bardzo oszczędny tryb życia. Na zewnątrz wyglądamy, jak fajna,kochająca się rodzina. Tacy jesteśmy:fajni i kochamy się bardzo, ale nikt nie wie, jak trudno nam wiązać koniec z końcem. Znam trochę takich rodzin-związanych z III sektorem, którzy mają dość. Idą do korporacji, żeby zarobić, ale szybko uciekają, bo konflikt wartości nie pozwala im tam dłużej wytrzymać. Rozumiem ich… Nie załapałam się kiedyś na bezpłatny kurs Eweliny Muc, choć bardzo chciałam. Było mi smutno. Nie miałam odwagi wtedy przyznać się, że jest mi ciężko, mam mało czasu, by samej szukać niezbędnych informacji w necie. Nie poddaję się jednak. Nauczę się, bo jestem uparta i jak mi na czymś zależy, to dążę do celu. Kiedyś na webinarze powiedziałaś, że z błędnego koła można wyjść w każdym momencie i tego się trzymam. I na koniec mój apel: może w części III, albo w całkiem innej serii, napiszesz coś dla ludzi, którzy niekoniecznie marzą o wielkim biznesie i wielkiej kasie, chcieliby po prostu rozwijać swoje umiejętności społeczne, tworząc ciekawe organizacje pozarządowe, zarabiając przy tym na życie. Godne życie. Tylko… czy to w ogóle wypada w naszym kraju?
Monia bardzo czuję wszystko co piszesz. Mogłabym przekopiować 90%. Życzę Ci wytrwałości i spełnienia 🙂
Hej Agata
Bardzo dziękuję za ten wpis, bardzo mi brakowało podejścia do tematu niedostatku z szacunkiem dla osoby, którego niestety brakuje we wszystkich rozwiązaniach zwalających całą winę na nastawienie / mentalność / niefajność biednej osoby. Tekst dla mnie spóźniony o 10 lat. Teraz mam inne potrzeby. Może masz też coś dla osób, które mają znaczne oszczędności na koncie, tysięczne ubezpieczenia i dupochrony, ale z jakiegoś powodu tkwią w pracy, która jest nudna, nierozwijająca i nie daje nic poza pieniędzmi i poczuciem bezpieczeństwa i wakacjami i wszystkimi tymi wygodami, o których kiedyś tylko śniłam.
Wygody i bezpieczeństwo potrafią upupić nie gorzej od biedy, a czasem nawet lepiej.
Czy ktoś inny ma podobny problem? Niby ma się dużo, ale nie dość dużo, aby z czegoś zrezygnować na rzecz czegoś co może być lepsze, ale też może być gorsze, a przynajmniej wygody znikną na czas rozkręcania nowego pomysłu.
Hej,
Dziewczyny, stosunkowo nową dziedziną informatyki jest testowanie oprogramowania. W tej chwili wiele firm poszukuje testerów – żeby rozpocząć taką pracę często nie są do tego potrzebne studia ani doświadczenie, ani nawet umiejętność programowania – można ją nabyć z czasem, jeżeli chce się rozwijać w tej dziedzinie. Najbardziej przydatne są zdolności analityczne i wnikliwość. Przesyłam kilka linków: http://www.testowanie.net/komunikacja-w-zespole-2/cechy-testera-i-programisty/, zacznijtestowac.pl, http://testerzy.pl/ksiazki-o-testowaniu.
Agato, świetny artykuł. Przeczytałam go i wszystkie dotychczasowe komentarze z ciekawością. Prezentujesz podejście, które nie jest mi obce – nie siedź w kącie, spróbuj robić cokolwiek. I ja robiłam. Pracowałam na kurzej fermie, na studiach byłam kasjerką w hipermarkecie, przepisywałam prace magisterskie, pilnowałam dzieci, udzielałam korepetycji – wszystko po to, by nie siedzieć w czarnej d. Kiedy zaczynałam pracę na etacie dostawałam na rękę dokładnie 806 zł – dzisiaj wystarczyłoby mi to na opłacenie czynszu i wody, wtedy razem z niewiele wyższą pensją męża musiało wystarczyć na utrzymanie naszej trójki. Więc znowu prace dodatkowe, m.in. produkcja biżuterii, sprzedaż kosmetyków, itp.
Oprócz tego, że pomagało to wtedy się utrzymać, dało mi coś jeszcze – pewność, że teraz, kiedy zrezygnowałam z etatu i prowadzę własną działalność, poradzę sobie, cokolwiek by się stało. Takie doświadczenia – poradzenia sobie – pomagają mi rozwijać skrzydła za każdym razem, kiedy wpadam w dołki.
W dziurze nie jestem, choć pracy nie mam i nie zarabiam, ale w kropce to jak najbardziej. Jak z niej ruszyć? jeszcze nie mam konkretnego pomysłu, ale próbuję … więc też stworzyłam swoją stronę wg WP, z pomocą techniczną przy serwerze, ale póżniej już z własną kreacją i własnymi tekstami. Nie wiem, czy one są komukolwiek potrzebne, ale mnie samej bardzo. W tej “kropce” mam coś co sama tworzę, co sprawia mi radość i najważniejsze, daje mi poczucie własnej wartości!
To jest ogromne zalecze do zmiany! a WP jest spoko 🙂
Dobry wieczór Agato, cześć Justyno i witajcie Dziewczyny. Też trochę poczułam się wywołana do tablicy, ale spóźnialska ze mnie dzisiaj uczennica:-/ Ponieważ Justyna napisała o przekonaniach wszystko, pod czym się mogę już tylko podpisać obiema rękami, chciałam się z Wami podzielić kilkoma wolnymi myślami.
Oczywiście, kiedy grunt pali się pod nogami, najpierw zastanawiam się, jak zasypać dziurę. Sprawdzam, czy mogę u danej osoby kupić jakąś usługę albo czy znam kogoś, kto może to zrobić. I wiem, że takie działanie potrafi zmienić najtwardsze przekonanie tego kogoś bez mówienia słowa o przekonaniach. Doświadczyłam jednak też, że nawet osoby, które po uszy tkwią w czarnej d…, jeśli mają szansę choć na chwilę zobaczyć siebie, a raczej swoje przekonania o świecie i o sobie, też dokonują WIELKIEJ zmiany. Prowadziłam kiedyś warsztaty dla kobiet z rodzin przemocowych (od pokoleń), które naprawdę doświadczyły wszystkiego, co wiąże się z biedą i upokorzeniem. Po kilku tygodniach rozkminiania przekonań (w gruncie rzeczy chodziło o to, że Kobiety te przez moment poczuły się dla kogoś ważne i bezpieczne i mogły dopuścić do siebie, ze istnieje inny świat niż ten, którego obraz mają w głowach), Ich sposób myślenia o sobie naprawdę drgnął. Pod koniec warsztatów mówiły o tym, że ponieważ odkryły, że jednak mają jakąś wartość, to są skłonne uwierzyć w to, że mogą coś w swojej sytuacji zmienić, na przykład zaproponować komuś jakąś pracę albo pójść do fundacji po jakieś wsparcie. Wcześniej by tego po prostu nie zrobiły, choćby nie wiem co. Nawet jeśli jakaś praca się pojawiała, to coś zawsze się wydarzało, żeby z niej nie móc skorzystać. Żaden pomysł nie mógł się przebić przez ekstremalnie grubą warstwę “nie mogę” czy “nie zasługuję”.
Bardzo Ci Agato dziękuję za ten artykuł. Poruszył we mnie po raz kolejny strunę mojego marzenia o świecie, w którym KAŻDA kobieta ma możliwość otrzymania wsparcia, jakiego potrzebuje, niezależnie od tego, czy ma na to kasę, czy nie. Wiem też jednak (a może to przekonanie?), że aby było to możliwe, te z nas, które mogą, warto, aby zawalczyły o więcej. Bo z tego “więcej” jest miejsce na dawanie dalej. Z radością zrobię kolejne darmowe warsztaty dla Kobiet w czarnej d…, ale aby to się zadziało, potrzebuję pracować także z tymi Paniami, które stać na ulepszanie swojego świata z innego miejsca.
Pozdrawiam Was Dziewczyny!
P.S. 2 Jedna z Pań z tamtego mojego warsztatu zaczęła gotować niedrogie obiady dla ukraińskich robotników i to się Jej sprawdziło – dorzucam do listy pomysłów.
Ewo, jeśli masz jeszcze kontakt z tą Panią lub inną, która będzie chętna gotować niedrogie obiady (Warszawa-Bemowo) to jestem bardzo zainteresowana : )
Jest to kolejny pomysł na wyjście z czarnej d. Coraz bardziej potrzebne są osoby do mini kateringu dla mini szkół lub klubików. Duże firmy kateringowe nie chcą nawet odpowiadać na oferty przywożenia obiadów dla paru dzieci.
Jako rodzic sześciolatka, który chodzi do szkoły pozasystemowej (na razie 5 dzieci, maksymalnie ma ich być 12, dom pod lasem, trochę montessori i dużo wolności) widzę jak trudno znaleźć katering dla takiej małej grupy dzieci, bo to się zwykłym firmom nie opłaca. Jak jeszcze dochodzi dieta bezglutenowa (u nas 1 dziecko) to już w ogóle nie ma szans.
Nasza mini szkoła poszukuje miłej pani, która będzie chętna gotować wspólnie z dziećmi – zdrowo, ale niekoniecznie z nowymi wytycznymi Ministerstwa Edukacji (czytaj bez soli i przypraw, tak że ostatecznie dzieci nie chcą tego jeść i chodzą głodne a jedzą tylko kanapki w szkole i późny zjadliwy obiad w domu – takie są moje doświadczenia oraz znajomych mam.) Dochodzi tu więc rola przekazywania dzieciom umiejętności gotowania, dzielenia się swoim doświadczeniem, co może dodatkowo przynosić wiele satysfakcji.
Kasiu, z tą Panią nie mam kontaktu, ale bardzo chętnie zapytam w okolicy. Pozdrawiam ciepło!
Agato, bardzo mnie to cieszy, że podzieliłaś się swoim pomysłem, jak można zarobić pieniądze bez inwestycji. Jedno zdanie, którym kończysz swój wpis poruszyło mnie i poczułam złość – “naganiaczom firm MLM…”
Rozumiem, że masz złe doświadczenia ze swojej działalności w takich firmach, jednak wrzucanie wszystkich do jednego worka jest niefajne.
Znam wiele uczciwych i pracowitych osób, które reperują swój budżet właśnie poprzez współpracę z firmą działającą w systemie MLM i jest to dla nich atrakcyjne nie tylko finansowo ale też z innych względów. Wyrażanie takiej opinii nie służy tym ludziom i nie pomaga w tej niełatwej pracy. Chciałabym, by osoby, które wypowiadają się publicznie przyczyniały się do tworzenia pełnego obrazu rzeczywistości.
Dziękuję.
Ok, widzę, że temat MLM budzi emocje. Uważam, że mam prawo powiedzieć, że nie życzę sobie, żeby ktoś w komentarzach na mojej stronie rekrutował współpracowników do swojej sieci, tak jak inni blogerzy np. nie życzą sobie, żeby linkować do innych stron. Moje zdanie na temat MLM nie jest jednoznacznie negatywne, ponieważ z takiej struktry korzysta wiele różnych firm. Mam swoje zastrzeżenia do samej struktury. Mam też zastrzeżenia co do praktyk propagowanych przez wiele z tych firm, nie wszystkie. Praca w MLMach nie jest łatwa i na pewno można się bardzo wiele nauczyć, co może być atrakcyjne. Nie było moją intencją personalne obrażanie kogokolwiek.
Agato,
dziękuję za ciekawy artykuł.
paradoksalnie, jakiś miesiąc temu podobny temat przerabiałam z moimi klientkami; mówiłyśmy o pracy dodatkowej, która może stać się też pracą etatową. Powstała naprawdę ciekawa dyskusja, no i baaardzo długa lista pomysłów.
Nie ma jak ‘włożyć kij w mrowisko’ i ‘burza mózgów’, żeby obudzić swoją kreatywność 🙂
pozdrawiam,
K.
Pomysł dla gotujących i nie bojących się diet związanych z chorobami gł.celiakii to macie ogromny rynek w miastach ze szpitalami. Jest totalna pustka jeśli chodzi o catering dla bezglutenowców. Pacjenci będą najlepszą reklamą 🙂
Oj, jaka szkoda że dopiero teraz zauważyłam ten wpis i komentarze pod nim. Jestem studentką która nie ma dochodu, a chce pomóc mojej rodzinie w trudnej sytuacji finansowej. Chętnie nauczylabym się tworzenia stron. To świetny pomysł!
Agata, bardzo doceniam to co robisz! Kolejny “szturch” motywacyjny na nowy rok! Pamiętam jak w szkole na pierwszej lekcji informatyki nauczycielka poprosiła byśmy ocenili swoje umiejętności obsługi komputera na skali 1-6, a ja napisałam -1:) To było dawno temu, ale czasem same podkopujemy swoje możliwości. W tym roku mówię “spadaj” takiemu podkopywaniu:)
Bardzo ciekawy wpis. Jestem początkującą blogerką i niedawno założyłam bloga na blogspocie, jeszcze wiele muszę się nauczyć, ale po Twoim artykule muszę zainteresować się WordPressem.
ja jestem mama dwojki dzieci i od dawna marze ,zeby w koncu robic cos co lubie,, sprawia mi przyjemnosc, ale u mnie wlasnie tych “ale” jest niestety duzo -wstyd sie nawet przyznac, ale nie mam.nawet komputera- internet mam tylko w.telefonie, chcialabym szyc, ozdabiac/ przerabiac skrzynki, ale tez trzeba cos wylozyc nawet na farby..
myslalam ,zeby wypelniac nawet ankiety przez internet,.ale mam chyba tel. za slaby..
nie pisze,zeby sie zalic, bo inni maja jeszcze gorzej, ale pisze, bo moze akurat ktoras z Was wie cos o pracy, ktora moglabym wykonywac w domu?? nawet skladanie dlugopisow
Agato, dziękuję Ci za ten wpis. I wiesz co? Zrobiłam to. Ale nie na WordPressie. Przeczytałam Twój post w grudniu i od tamtej pory, ilekroć moje dziecko poszło spać a ja nie padałam na poduszkę ze zmęczenia, siadałam i uczyłam się kodowania.
Po kilku miesiącach nauczyłam się kodować strony www HTML5/CSS3.
Potrafię dziś zrobić prostą, piękną stronę www. Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć swoich pierwszych klientów. Dziękuję i pozdrawiam.
Aniu, szacun!
Uczenie się html i css ostatnio jest bardzo popularne, łatwo w to wejść, wytrwać udaje się zapewne tym najbardziej ambitnym, nastawionym na cel, ale także tym, którzy to polubią.
Pisałyście tutaj o przekonaniach.
Jakoś na początku szkoły na pytanie kim chcę być, odpowiadałam – tancerką (bo przecież po szkole chodziłam na lekcje tańca, chodzi się po coś, a czytanie książek jest niedochodowe ;), mimo że tak naprawdę nie chciałam nią być. Później odpowiadałam, że informatykiem. Szybko przestałam, bo uświadomiłam sobie, że nie mam komputera, a koledzy z klasy mają. Nic, że dobra byłam zawsze z przedmiotów ścisłych i języków, ale zarzuciłam to marzenie.
Jak tylko pojawiły się blogi pisałam, bo to zawsze było takie moje. A przy okazji robiłam poprawki w html. Ale na informatykę nie pójdę, bo przecież do klasy humanistycznej chodzę. Na początku studiów ogarniałam wordpressa, bo trzeba było jakoś te na bloga firmowego wrzucać i pozycjonować. Jednak była to umiejętność dodatkowa, po to żeby pisać teksty.
Podobnie jak się tylko w komputerze coś popsuło, to byłam w raju. Odzyskiwanie danych – nie ma sprawy, odwirusowywanie, stawianie Linuxa itp, byleby był dostęp do Internetu, wgrywanie innych softów na Andoida i rootowanie, prosta sprawa. Ktoś potrzebuje kupić nowy telefon albo komputer – powiedz mi, do czego ma służyć i daj mi trochę czasu.
I cały czas myślałam raz, że każdy tak potrafi, dwa, humanistką jestem i studia humanistyczne skończyłam.
Czuję jednak, że dosyć z tym. Tylko nie wiem, czy serwis komputerów wybrać, czy tworzenie i dostosowywanie stron www.
Dziękuję za motywację i trzymajcie kciuki! 🙂
Jesteś mega motywacja