Pojechałam „na saksy” do Warszawy, aby poprowadzić trzy warsztaty. Ciężko mi się opuszcza mój krakowski, prawobrzeżny raj, który bardzo sobie upodobałam. Warszawa ma jednak w sobie „to coś”. Zainteresowanie kręgami w Warszawie przechodzi najśmielsze oczekiwania, zatem stworzyłam warsztat „Moc Kręgu” jako prezent dla warszawianek. Pomyślałam, że jeśli stworzę warsztat, który zwróci mi koszty przejazdu i tygodniowej nieobecności przy krakowskich pracach i na dodatek starczy mi na tajską zupę Laksa na Placu Zbawiciela, to mogę pozwolić sobie na wypad do Warszawy. Stworzyłam kuferek pełen inspiracji, dobrych praktyk i narzędzi i ruszyłam w drogę.
Jeżeli Kraków jest takim lekko wyleniałym poetą, takim Marcinem Świetlickim przesiadującym w Pięknym Psie, to Warszawa jest młodą, nieco bezczelną, ale bardzo inteligentną dziewczyną. Która z życia czerpie całymi garściami i takie tam… Nasunęło mi się takie porównanie. Nie wiem, czy trafne, ale pozwalam sobie je tutaj przytoczyć.
Idąc przez poranną Warszawę, ciągnąc za sobą czerwoną walizkę i mijając spaloną tęczę, myślałam sobie „aleś ty brzydka jest Warszawo, ale jaka wspaniała”. No bo nie oszukujmy się. Urodą Warszawa nie grzeszy, ale ludzie, którzy tu mieszkają mają więcej ikry i polotu, niż wypada mieć w Krakowie. Dobra, stereotypy na bok. Piszę to wszystko z tak dużym przymrużeniem oka, że boję się, że mi się zrobi tik.
Pobyt w Warszawie mnie uskrzydlił. Po powrocie – siedzimy – ja uskrzydlona i K., nieco przygaszony od krakowskiego smogu, we francuskim bistro na Kazimierzu. On: no i jakie były te kobiety? Poszukujące? Niespełnione? Próbujące się odnaleźć? A ja kręcę głową, wywijam widelcem, nabijam na niego krewetkę i próbuję uchwycić esencję. Tak, poszukujące, owszem – jak my wszyscy. Ale to nie jest pierwszy przymiotnik, który mi się ciśnie na usta. One były… świadome. Dynamiczne. Mocne. One chcą zrobić coś dla siebie, ale też dla świata. Wysyłają dzieci do szkół demokratycznych. Zbierają z nimi śmieci w lesie, zamiast iść do Multikina. Praktykują NVC i jogę. Tworzą piękne rzeczy. Nie umiem opisać tej jakości w jednym słowie. Ale święcą mi się oczy, jak o tym opowiadam.
Warsztat dotyczył inteligencji kolektywnej. To jeszcze mało popularny termin. Na spotkaniach biznesowych dla kobiet, na które dostaję od czasu do czasu zaproszenia, a na które nie chodzę, oferuje się najczęściej „pokazy pielęgnacji twarzy” i „energetyczne wykłady praktyków biznesu”, czasem „w otoczeniu samochodów marki Honda”. Tu natomiast mamy sytuację w której chodzi o wykorzystanie twórczego, kolektywnego potencjału. Chodzi o intencjonalną komunikację, nie ploteczki przy winie. Spotykają się kobiety z pasją i misją, głodne konkretów. Prowadzenie własnej działalności uskrzydla, ale też potrafi dołować. Jest trudne. Trzeba objąć kilkanaście stanowisk na raz – być szefową, copywriterką, specjalistką od marketingu, znawczynią social media, dziewczyną na posyłki. Plus odebrać dzieci z przedszkola, a wieczorem, w sypialni wskoczyć w satynową koszulkę i zamienić się w tygrysicę. Biznesy o których słyszałam oparte są o pasje, talenty i dobre pomysły, ale bardzo często zagrożone tym, że mogą pozostać na poziomie zachcianki i generować przychód, który starczy jedynie „na waciki”.
Słuchałam zatem uważnie tego, co mówiły siedzące wokół mnie kobiety. Przyjechałam z prostym przekazem, który brzmiał – twórzcie kolektywy, tymczasowe grupy wsparcia, spotykajcie się na burze mózgu i dyskusje. Co dziesięć par oczu to nie jedna. Dawajcie sobie informacje zwrotne. Jak coś działa – chwalcie to, jak nie działa, mówcie wprost. Takie działania nic nie kosztują, a dużo dają. Przyjechałam też z zestawem prostych, ale skutecznych narzędzi, które służą do tego, aby kreować i testować biznesowe rozwiązania korzystając z mocy grupy, czy inaczej mocy kręgu. Udostępniłam je, licząc, że uczestniczki będą z nich korzystać same, bez mojej zachęty, ani opieki.
Trzeciego dnia warsztatu, po całej serii niezwykłych, bezcennych zbiegów okoliczności, za które nie zapłaci się kartą Mastercard i których nie można też zaplanować (nieprzypadkowe spotkania między uczestniczkami, odnalezienia się po latach, poznanie osoby z klatki obok itp.), doznałam wglądu.
I wgląd ten przekazuję ci do namysłu.
Doszłam do wniosku, że aby nasze kobiece małe biznesy, oparte o twórcze talenty i chęć tworzenia czegoś dobrego dla świata przetrwały przy obecnych wiatrach (mam na myśli polskie warunki) musimy koniecznie zacząć się wspierać o wiele intensywniej, niż do tej pory. Uratuje nas tylko radykalna współpraca. Inaczej zje nas ZUS. Inaczej polegniemy, tracąc zapał i energię. Uratuje nas tylko tworzenie silnej sieci, opartej o zasady fair trade i tworzącej sytuację win:win, czyli układ korzystny dla każdego, kto w nim uczestniczy. Współpraca i know how – musimy uczyć się nowych technologii. Możemy uczyć się ich od siebie nawzajem.
To jest jedyny zastrzyk, który możemy sobie zafundować, już teraz, lepszy niż zastrzyk unijnego kapitału, który zasila na chwilę, a potem rozpływa się w krwiobiegu. Wymieniajmy się usługami na korzystnych dla obu stron warunkach. Recenzujmy swoje strony www. Polecajmy się nawzajem w newsletterach i w rozmowach. Twórzmy koalicje. Anna Maria Kwiatek, bohaterka ostatniego Latającego Kręgu w Krakowie, założycielka koncept sklepu Idea Fix i królowa modowego Krakowa, powiedziała przedwczoraj: „Więcej zyskacie na współpracy z konkurencją, niż na zwalczaniu się. Jesteście z jednej branży? Twórzcie inicjatywy. Zrzucajcie się po 150 złotych miesięcznie w 10 osób, na wspólną kampanię reklamową. 1500 złotych to przyzwoity budżet”.
Oczywiście zachowujmy przy tym autentyczność. Nie polecajmy osób, których pracy nie znamy lub nie cenimy w 100%. I nie oczekujmy, że własny krąg wsparcia to lek na całe zło. Ale prawda jest taka – jak będziesz czuć wsparcie właściwych osób, zaczniesz robić rzeczy, o których ci się wcześniej nie śniło.
Howgh.
Zawiało pozytywną energią. Wybieram się na kolejny Latający Krąg i mam nadzieję, że znajdę na nim jakieś przyjazne babki.
Świetne przemyślenia na koniec listopada. Tego było mi trzeba. Radykalna współpraca w kobiecych biznesach – tak, to właściwy kierunek! Dzięki!
“Współpraca w obrębie jednej branży”, próbowałam na sobie jeszcze to trudne ale pierwsze zwiastuny widzę i to jest budujące.Zatem twórzmy koalicje, wtedy każda kawałek zyska dla siebie, bo lepszy kawałek tortu niż tylko marzenie o nim.
Agato, jestes wielka!To dar niebios i Aniolow, ze Cie spotkalam, na razie wirtualnie, ale marzy mi się spotkanie z Toba w realu. Mam czasem wrazenie ze spisujesz moje mysli ;-), ktore niespisane lataja bez ladu i skladu i tlucza sie w mojej glowie.
Dzieki serdeczne za wsparcie i za kregi i za Kasie Ł, i za dzisiejszy krąg, na który polecę z radością (to drugi moj krag i juz przyprowadzam 2 kreatywne babeczki) Dzieje się, dzieki Tobie!
Dzięki Gabriela, cieszę się, że “się dzieje”.
Agato, bardzo ci dziękuję za możliwość uczestniczenia w warszawskim środowym kręgu. Moje pierwsze wrażenie po – przywiozłaś ze sobą powiew autentyczności w tym co robisz i bezinteresowności, która w Warszawie wydaje mi się rzadką cechą. Nadałaś temu spotkaniu właśnie taki bezinteresowny ton. Kiedy ostatnio byłam na spotkaniu warszawskiego towarzystwa couchingowego (chciałam zobaczyć co to takiego), to miałam przykre wrażenie, że każdy poluje tam na kontakty, wypromowanie się i źle rozumianą “okazję” a nie właśnie wspieranie się i tworzenie korzystnych dla każdej strony układów, jak było w tym przypadku.
I myślę, że to twoja zasługa – pokazanie nam, że więcej osób w danej branży, to większe uświadomienie potrzeb klienta a w konsekwencji większe korzyści dla wszystkich.
Dzielę się z kim mogę, moimi pozytywnymi wrażeniami z tego spotkania i mam nadzieję na kolejne.
Jesteś moją inspiracją, więc dzięki ci za to!
Powiało patosem, ale trudno:)
Kasia D.
Bardzo mi zależało na tym, co opisujesz jako “bezinteresowny ton”, dzięki wielkie za podzielenie się wrażeniami
Powyższy tekst przeczytałam i był chyba o mnie? 😉 Dziękuję. Na co dzień borykam się z myśleniem, czy dobrze robię, to co robię, bo czasem działania idą w próżnię. Brakuje mi rzczywiście najbardziej towarzystwa osób myślących i działających podobnie. Chętnie przyjdę na podobne spotkanie:)
pozdrawiam
Magdalena Szczepańska
Magdaleno, nie wiem z jakiego jesteś miasta, ale Latające Kręgi organizowane są aktualnie w Krakowie, Warszawie, Trójmieście, na Śląsku, w Tarnowie i niebawem w Bochni i kilu innych miejscach w Polsce 🙂
Jestem mile zaskoczona, ze w obfitości roznych stron/portali znalazłam ten tak bardzo odmienny 🙂 znów pojawia sie mała iskierka nadziei dla mnie..
Anno, dziękuję za komentarz. Weszłam na Twoją stronę – piękne prace, bardzo w moim guście!
Brawo! Aż miło się czyta takie posty. Pora wyjść z prowincjonalnego współzawodnictwa i rozpocząć fazę dzielenia się: doświadczeniami, przemyśleniami, czasem wiedzą. Możemy w ten sposób w tym kraju stworzyć atmosferę sprzyjającą przedsiębiorczości: właśnie jeśli zwrócimy się ku sobie wzajemnie.
Podoba mi się idea inteligencji kolektywnej 🙂
Dziękuję i cieszę się, że dzięki temu wpisowi miałam okazję zajrzeć na stronę prawoprzedsiebiorcy.wordpress.com – to jest wspaniały przykład, że można dzielić się cenną wiedzą i tylko na tym zyskiwać. Pozdrawiam!
Agata, serio – to było ziarno, które kiełkuje mi w głowie ( dlatego trochę siedzę cicho teraz)m i które być może, będzie kolejną sporą zmianą w moim zawodowym życiu. Już nie mogę się doczekać 🙂