Jakiś czas temu poczułam silny impuls. Kupiłam książkę Scilli Elworthy “Pioneering the Possible” i wpadłam w zachwyt. Tak duży, że pomyślałam sobie:
„wow, a gdyby tam razem ze mną wpadło w niego jeszcze z tysiąc osób w Polsce? To by było coś!”
I zamarzyłam o tym, aby książka Scilli została przetłumaczona i wydana w PL. Od razu chciałam zaznaczyć kilka rzeczy – traktuję to marzenie poważnie, ale mam małe dziecko, swoją pracę i sporo różnych tajnych misji. Zatem postanowiłam, że zrealizuję moje marzenie lekko, bez nadwyrężania się, a jednocześnie szybko i skutecznie. Dzielę się moim sposobem działania.
1.Należy sobie zrobić symboliczne selfie
Żartuję!
Ale a nuż to nie jest najgłupszy pierwszy krok. Na tym zdjęciu jestem ja, trzymam w ręku książkę i wsłuchuję się w to jak angielski tekst przymierza się do bycia przełożonym na polski. Symboliczne selfie symbolizuje upragniony rezultat naszych działań.
2. Zdecydować, że ruszasz! To bardzo ważny punkt. Ruszasz, a nie „tak jakby ruszasz”. Czyli działasz.
3. Zrobić w miarę szybko od momentu w którym robisz krok nr 2, kolejny krok.
Jakiś ruch. Niekoniecznie najbardziej istotny z punktu widzenia sukcesu. Ja napisałam do autorki maila. Tak się składa, że byłam na jej wykładzie w Berlinie, odwołałam się do tego. Napisałam krótko, w tonie oznajmującym. Scillo, oto moje marzenie i działam, chciałam Ci dać znać i zapytać czy jest może jakaś ścieżka na skróty w rozmowach z Twoim wydawnictwem-matką.
Poprosiłam ją o adres mailowy osoby do której powinnam się zwrócić.
Mój mail dawał też do zrozumienia, że nie mam zamiaru jej zawracać głowy, a jedynie będę informować o postępach. Wyraziłam też zwięźle swój bezbrzeżny zachwyt.
Czasem w kontakcie z tak zwanymi “grubymi rybami” pomaga empatia (Boże, głupio mi nazwać Scillę grubą rybą, bo jest niezwykle zgrabną i elegancką kobietą …). Kto z pisarzy nie chciałby być przetłumaczony na obcy język i wydany w 40 milionowym kraju? Jak sobie uświadomisz możliwe perspketywy innych osób, możesz zyskać i na śmiałości i na pokorze, a obie są składnikami skutecznego działania.
5. Zbadać procedury realizacji
Każde działanie, czy to wydanie książki, czy założenie firmy, czy nawet zaparzenie kawy składa się z serii małych posunięć, które można by nazwać procedurą. Bardzo często rzucamy się do dzieła, nie zbadawszy wystarczająco „jak się to robi”. Skończyć się to może próbą zaparzenia niezmielonych ziaren albo jakąś inną katastrofą. W moim wypadku chodziło o zbadanie jak książki zazwyczaj trafiają do tłumaczenia i druku i jak można wejść w ów system, nie będąc jego częścią (np. wydawcą albo żoną wydawcy) Na tym etapie można zidentyfikować potencjalne zagrożenia. Na przykład ja zdałam sobie sprawę, że na polskim rynku wydawniczym nie ma wielu wydawnictw stricte sprofilowanych na tego typu publikację. Nie oznacza, że mnie to zniechęciło.
6. Podzielić się swoim entuzjazmem z ludźmi dookoła.
Tu ważne jest aby dzielić się też naszym DLACZEGO. Sam ślepy zachwyt nikogo nie ruszy. Ważne jest też, aby uważnie dozować swoją ekspresję. Jak ktoś ledwo mruknie „yhy”, to nie ciśniemy po całości. Ale jak ktoś autentycznie się interesuje, to dociskamy gazu.
Efekt?
Mój przyjaciel M. natychmiast oznajmił, że wykupi kilkaset egzemplarzy i roześle je w prezencie różnym ludziom w Polsce. I akurat on jest taki, że można mieć pewność, że to zrobi.
Trzy osoby stanęły w kolejce do pożyczenia książki, jak ją skończę czytać.
K. umówi mnie z kimś w Czarnej Owcy kto decyduje o nowościach wydawniczych.
Inna K i E chcą zabrać się za tłumaczenie.
A ja dzielę się zachwytem dopiero od kilku dni.
Zatem podzielę się z Tobą też.
To jest idealna książka na czasy kryzysu. Inspiruje ekstremalnie. Punktuje dokładnie co jest „nie tak” i pokazuje co można praktycznie robić, żeby było inaczej – nie ważne czy jesteś gospodynią domową czy liderką międzynarodowej organizacji. Jest jak podręcznik, ale pełen historii, wierszy i opowieści o niezwykłych ludziach i o samej Scilli i jej drodze. Nie czytałam podobnej książki, która łączyła by w tak bezpretensjonalny, przystępny i sensowny sposób, to co polityczne (aktualne) i to co głęboko duchowe (ponadczasowe).
7. Świętować! Nawet najmniejsze sukcesy.
Kiedy Scilla odpisała mi, że bardzo się cieszy na mój pomysł i że gratuluje mi Latajacej Szkoły i dopisała:
THIS IS THE TIME. WE ARE THE WOMEN
To przez 3 minuty skakałam po kanapie. Myślę, że mówiąc „we are the women” nie miała na myśli siebie i mnie, ale siebie, mnie, Ciebie i wiele innych kobiet….
8 .Wykorzystać każdą okazję. Nie kierować się rozumem, ale intuicją.
W moim przypadku przyjęło to postać zaczepienia właścicielki wydawnictwa Poławiacze Pereł na bulwarze w Gdyni podczas targów książki. Bo miała buddyjski naszyjnik. I mi się spodobała. Nic (jeszcze) z tego kontaktu nie wynikło.
Nie przejmować się, jeśli jakieś działanie nie przyniesie efektu.
9. Poprosić o pomoc.
W newsletterze poprosiłam o zalajkowanie tego posta na Facebooku. Jeśli wzruszyła Cię moja historia i chcesz, aby ta książka się ukazała. Post z dużą ilością lajków będzie dobrym dowodem na to, że książka wzbudza zainteresowanie. A dla wydawcy to dobry argument.
TAK, możesz kliknąć “lajk”. Będę BARDZO WDZIĘCZNA!
10. Pozwolić wyższym siłom zadziałać.
Jednym słowem wyluzować się. To co ma być, to będzie.
Bardzo chcę zalajkować,ale mogą to zrobić tylko Twoi znajomi, mimo publicznej widoczności posta. Jeżeli zmienisz ustawienia i pozwolisz na lajkowanie osobom, których nie masz w znajomych baaaardzo chętnie kliknę. 😉
O rety. Jak to zrobić?
Ok, już mi się udało. Teraz widzę – dostałam dużo maili o tym, że samo publiczne ustawienie posta nie działało. Dzięki wielkie za info!
Ruszasz, a nie tak jakby ruszasz. Oj, o to tu chodzi. Genialne w swojej prostocie. Pozdrawiam serdecznie Beata
Tak małe kroki w realizacji swojego pomysłu są bardzo istotne- lepsze małe kroki niż stanie w miejscu.
Trzymam kciuki za książkę, sama z chęcią poczytam
A puki co i wy trzymajcie kciuki za mój projekt- o którym z pewnością usłyszycie- najpóźniej 31 sierpnia- taki dedline ustałam sama ze sobą
Wow, mega energia bije z tego tekstu. Zwłaszcza punkt 5. Super sprawa, ale chyba znikł punkt 4 z listy 😉 No chyba, że mój telefon źle wyświetlił
I bardzo szybko przejść od pkt. drugiego do trzeciego, w moim przypadku to najważniejsze :)) Ja kupuję książkę, jak tylko się ukaże! A za mną też jest szansa, że fala pójdzie. Powodzenia i gratuluję pomysłu!
A może wydawnictwo “Biały Wiatr”?
Ja tak miałam z „Głodem” Martina Caparrosa (którą wciąż trawię powoli). Poczułam, że to jest książka o której wszyscy powinni usłyszeć, książka na nasze trudne czasu – diagnozująca problemy świata dziś i to, co do nich doprowadziło. Nowe „No logo” a może i coś więcej. O tyle łatwiej, że książka jest już po polsku, a w Trójce można usłyszeć rozmowę redaktora Nogasia z autorem (polecam bardzo tę rozmowę). Ale i tak trzeba ją nagłaśniać (bo temat nie jest wygodny i wcale nie chce się o tym czytać). Więc ja dołączam do tej intencji, mimo, że książkę mogłabym sobie kupić na Amazonie, przeczytać na Kindlu i w samotności albo w gronie 2-3 osób kontemplować i omawiać. Czekam na polskie wydanie i wysyłam tę energię oczekiwania w świat.
Ja chcę tą książkę! Jest like <3 THIS IS THE TIME. WE ARE THE WOMEN
A pisałaś do Marcina Osmana?
Agata i jak temat na ten moment?
Jeszcze dobrze jest sobie podśpiewywać piosenkę z filmu “Akademia Pana Kleksa”: “Cała naprzód ku nowej przygodzie. Taka gratka nie zdarza się co dzień!” 🙂