źródło zdjęcia

 

DOBRE ZŁEGO POCZĄTKI…. A MOŻE ODWROTNIE? czyli JAK TRAFIŁAM DO KORPO

Dawno dawno temu, byłam sobie ja. W domu non stop próbująca zdobyć akceptację starszego rodzeństwa. Poza domem – ambitna, zdolna, przez niektórych nawet podziwiana, a przede wszystkim bardzo pracowita. Brałam udział w szkolnych konkursach, które zazwyczaj wygrywałam. Mogłoby się wydawać, że życie mnie rozpieszczało. Potem przyszły studia i pierwsze oblane egzaminy. A po nich najważniejsze pytanie – co ja chcę robić w życiu? Serce ciągnęło do ludzi, do dzieci, do pomocy innym, do psychologii, psychoterapii. Brutalna rzeczywistość popchnęła mnie w ramiona korporacji. Traf chciał, że trafiłam do świetnej firmy pełnej ambitnych ludzi. Miałam wokół menedżerów, którzy poza etatem rozwijali swoje pasje. Nauczyłam się, że praca etatowa może być dobrym wsparciem dla startu własnej firmy. Daje szansę na wdrożenie zmiany krok po kroku. Trzeba tylko wiedzieć, co chce się robić. No właśnie… Co?
W 2007 roku zmieniłam pracę. Z korpo na korpo. Otoczyły mnie prawdziwe korpoludy. Ludzie, którzy żyli w firmie, dla firmy i bezgranicznie w nią wierzyli. Przychodziłam rano do biura i widziałam wokół siebie chomiki dreptające w swoich kołowrotkach. Wyścig szczurów. Jedni drugim rzucali kłody pod nogi. A najgorsze w tym wszystkim było to, że robili to z uśmiechem na ustach. Kultura organizacyjna wymagała pozytywnego wizerunku. Nikt się nie zastanawiał, za jaką cenę. Poczułam się tak, jakby ktoś wcisnął mnie w garnitur z młodszej siostry. Nie chciałam być ani chomikiem, ani szczurem. Nie chciałam udawać. Nie chciałam uśmiechać się, gdy nie mam na to ochoty. Chciałam być sobą. Mówić, co naprawdę czuję i myślę. Bez wyrzutów sumienia, bez oporów i bez przeszkód. BYĆ SOBĄ każdego dnia.

PIERWSZE KROKI czyli CHCĘ SIĘ WYRWAĆ Z MATNI

I wtedy narodziło się we mnie pytanie. Ale kim ja jestem? Jaka jestem? Przyszła era szukania. Czytałam. Obserwowałam. Rozmawiałam. Słuchałam. Pytałam. Pracowałam w HRach. Słyszałam, że mam cenną wiedzę, więc postanowiłam dzielić się nią w postach i artykułach. Żeby sprawdzić, czy to dobry kierunek, w listopadzie 2011 roku założyłam bloga. HR Wisdom Keeper. HR – od Human Resources, a Wisdom Keeper od pewnej pięknej książki opartej na indiańskich opowieściach. Po kilku miesiącach pojawiły się pierwsze propozycje współpracy z portalami branżowymi. A ja zaczęłam tęsknić do pozostawionego w tyle marzenia o psychoterapii i pisaniu książek. Ludzie wokół nadal mówili, że mam do tego smykałkę. Czułam się tak, jakby ktoś wciąż trzymał mnie za kaptur i nie pozwalał zrobić kroku w tym kierunku. Patrzyłam jak starzy znajomi rozwijali swoje biznesy i zazdrościłam im odwagi. W międzyczasie stanęła na mojej drodze Asia. Właścicielka firmy szkoleniowej, trener, ale przede wszystkim cudowny coach. Tak dowiedziałam się, że mogłabym pomagać innym nie będąc psychoterapeutą.

MOJA DROGA czyli ARTECOACHING TO JEST TO

Odłożyłam pieniądze na studia coachingowe. Świadomie wybrałam szkołę podyplomową, która nie tylko dawała wiedzę merytoryczną, ale też każdego studenta przeprowadzała przez proces prowadzący do zwiększenia samoświadomości. Jako psycholog wiem, że nie można pomagać na siłę, że są obszary i sposoby, które mogą klientowi zaszkodzić, jeśli się je dotknie i pozostawi bez profesjonalnego zaopiekowania. Utwierdziłam się w przekonaniu, że coaching jest moją drogą.
Po szkole zaczęłam coachować. Najpierw chętnych znajomych, potem pojawili się pierwsi płatni klienci. Coachów na rynku jest tyle co grzybów po deszczu. Są lepsi ode mnie, są tańsi, są bardziej profesjonalni, mają certyfikaty ICC czy ICF – myślałam. I nie wierzyłam, że ktokolwiek do mnie przyjdzie. Czas mijał. Jesienią 2012 roku urodziłam pierwsze dziecko i utwierdziłam się w przekonaniu, że nie chcę wracać do korpo. Zaczęłam budować pomysł na własną firmę. Opcji miałam kilka. Każda związana z coachingiem. Z żadnej nie chciałam rezygnować, chociaż głosy ekspertów mówiły, że trzeba się zdecydować na coś jednego i temu poświęcić się bez reszty. Multitasking jest passe. Poznałam Anię. Od słowa do słowa, od rozmowy do rozmowy poczułam, że mamy ten sam cel i pasję. Chcemy pomagać kobietom BYĆ SOBĄ każdego dnia. Natknęłam się na artecoaching i wtedy wiedziałam, że to moja droga. Na początku 2014 roku założyłyśmy SensArte – centrum rozwoju przez sztukę (sensarte.pl) i rozpoczęłyśmy zmagania z budowaniem marki, zdobywaniem klientów i innymi tematami, które nie są obce właścicielom firm. Chwilę później spotkałam się z Asią, z którą kiedyś razem pracowałam. Okazało się, że ona właśnie zrezygnowała z etatu i myśli o założeniu firmy w obszarze HR. Opowiedziałam jej mój pomysł na Time 4 HR i postanowiłyśmy połączyć siły. Będziemy pomagać coachingowo kobietom pracującym w działach HR, a dodatkowo prowadzić działalność doradczo-consultingową w tym obszarze.

PRZEŁOM czyli JAK ŻYCIE PCHNĘŁO MNIE DO DZIAŁANIA

Wszystko toczyło się pozytywnie, a ja wciąż miałam wrażenie, że moje życie jest filmem, w którym to nie ja gram główną rolę. Cały czas towarzyszył mi bliżej niesprecyzowany lęk. Co powie rodzina? Co powiedzą znajomi? Co będzie, jak nie wyjdzie? Kto będzie chciał kupować moje usługi? Czy ktoś w ogóle odwiedzi moją stronę www? Znasz to na pewno z autopsji.
Te myśli i wątpliwości hamowały działania i powodowały, że wciąż nie ruszyłam pełną parą. Na początku tego roku urodziłam drugie dziecko. Wokół słyszałam, że dzieci przewartościowują świat kobiety. W moim przypadku najbardziej potrząsnęło mną to, co zdarzyło się potem. Kiedy moja młodsza córeczka miała dwa miesiące, mojemu Tacie postawiono diagnozę bardzo zaawansowanego nowotworu trzustki. Ten, kto miał do czynienia z tym typem choroby wie, że są to diagnozy bez szans na przeżycie dłuższe niż kilka miesięcy. Zaczęły się wizyty w szpitalu. Każda wolna chwila poświęcona była Tacie i nasyceniu się jego obecnością. Trwało to zaledwie kilka tygodni. Tata zmarł w Dzień Kobiet tego roku. I dopiero Jego śmierć mną wstrząsnęła. Dopiero cierpienie Taty i obserwowanie, jak jest dzielny, z jaką godnością przechodzi przez chorobę, z jakim zaufaniem oddaje się w ręce lekarzy i jak odważnie stawia czoła śmierci. To była bardzo wysoka cena, jaką przyszło mi zapłacić za świadomość, którą mam dzisiaj.

DZIŚ czyli GDZIE JESTEM I CO ZAMIERZAM

Dziś nadal się boję, ale nie chcę zmarnować żadnej chwili. Dziś wiem, że bez znaczenia jest to, co pomyślą o mnie inni, bo najważniejsze jest to, co ja sama o sobie myślę. Dziś chcę żyć tak, żeby nie żałować, że zmarnowałam jakikolwiek czas. Bo dziś nie wiem, ile tego czasu mi zostało.
SensArte rusza z kopyta. Wspólnie z Anią zbudowałyśmy pierwsze warsztaty z cyklu BYĆ SOBĄ. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej – odwiedź naszą stronę www.sensarte.pl. W ramach Time 4 HR staramy się z Asią o pierwsze zlecenia. Za chwilę ruszy nasza strona (www.time4hr.pl), nasze artykuły i wypowiedzi będą pojawiać się w takich magazynach jak Personel Plus. Założyłam własną stronę, gdzie proponuję artecoaching kobietom, które chcą BYĆ SOBĄ każdego dnia (www.katarzynaboguszprzybylska.pl). Zaczęłam pisać książkę, którą nosiłam w głowie od kilku lat. Wciąż piszę artykuły i posty na HR Wisdom Keeper, który stał się blogiem promującym poszukiwanie wewnętrznej harmonii i życie w zgodzie ze sobą w oparciu o własny rozwój. Mam nadzieję, że to nie koniec przygód, ale początek nowej mnie 😉

MORAŁ czyli UCZ SIĘ NA MOICH BŁĘDACH

Morał? Nie czekaj. Nie czekaj, aż los sam zgotuje ci niespodziankę, która przewróci twój świat do góry nogami i przewartościuje ci priorytety. Boisz się? Co z tego? Najbardziej przerażające jest to, czego nie znamy. Inni Cię skrytykują? A co oni mogą wiedzieć, skoro 90% z nich nie próbowało założyć własnej firmy, a znacząca większość nigdy nawet nie pomyślała, by sięgnąć po realizację swoich marzeń. Zacznij żyć TWOIM życiem. Żyj tak, by nie żałować ani chwili. BĄDŹ SOBĄ każdego dnia. Bo życie jest zbyt krótkie, aby odkładać je na później.

Kasia Bogusz

www.hrwisdomkeeper.wordpress.com