źródło zdjęcia
Sierpień, 2014, Warszawa
Drogie Słuchaczki Latającej Szkoły,
Dawno, dawno temu było sobie tak: rozkręcona praca po 10 godzin dziennie, dom, dziecko w przedszkolu, opiekunka, wysiłek intelektualny ekstremalny, fajne towarzystwo, sprzątaczka, itd. – można by wymieniać. Tylko po co?
A potem zdarzyła się wielka osobista tragedia i ciężka choroba po niej i walka o życie przez 2 lata. Cóż – up’s and down’s. Byli przy mnie mąż, rodzice, przyjaciele – to cud i skarb. No i moje hobby odkurzone po latach – lepienie z gliny i ceramika. – Najpierw jako odskocznia i terapia, a potem i do teraz sposób na życie.
Zaczęło się od kupna pieca ceramicznego, organizacji pomieszczenia pracowni w garażu (patrz Bill Gates;)) oraz odbycia 3 bardzo fajnych kursów ceramicznych. – Wszystko za pieniądze własne i rodziny. Wpadłam w zachwyt nad istotą ceramiki – z gliny można ulepić wszystko, dosłownie wszystko, tylko trzeba wiedzieć jak! Mogłam lepić godzinami odczuwając ten specyficzny rodzaj uczuć towarzyszący twórczości . Eksperymentowałam z rodzajami gliny, szkliwami, formami, różnymi pomysłami. Otoczenie było również pod wrażeniem i nawet czasem coś kupowało za pieniądze. Byłam w Siódmym Niebie – i tak też nazwałam swoją pracownię.
Wszystko więc super, tylko powoli zaczęło pojawiać się dręczące pytanie: – jak sprawić aby inni, tzw. „obcy”, pokochali to co ja? Jak żyć z realizacji hobby i wykonywania hobby, jako zawodu?
Cóż – nie było na co czekać – strona www. siódmeniebo.com.pl, kiermasze, poznawanie ludzi z branży, literatura. Powoli trybiki zaczynały się obracać. Ale powoli… A czemu nie zajęcia? – Konieczny plakacik! Nawet zadziałał – pojawili się pierwsi adepci, no może nie w porażającej ilości ale zawsze! Są do dzisiaj!!
Jednak mój lokal miał i ma ograniczenia, z których główne, to niewielka przestrzeń, a więc same zajęcia to za mało, żeby przeżyć. Potrzebne było coś na „drugą nogę”.
Chodził za mną od dawna pomysł zrobienia na bazie ceramiki fajnych warszawskich pamiątek, podobnych do tych, jakie widziałam w Hiszpanii, Portugalii. – Na ceramicznym małym kafelku kolorowy nadruk z wizerunkiem różnych miejsc w moim mieście, pod spodem magnesik z zastosowaniem na lodówkę. Coś innego, niż tandetne, które były wtedy na Starówce.
Ogarnęłam więc ten temat i marzenie stało się rzeczywistością – udało mi się wprowadzić do kilku punktów w Warszawie. – Można zobaczyć je na mojej stronie www.folkipolki.pl. Zapraszam!:). Wzięłam także udział z moimi kafelkami – magnesami w wystawie „Druk, grafika, ceramika”, zorganizowałam kilka eventów „warszawskich” i tak powoli…
Turystyka, jednak, to z kolei sezonowość, no i już w tej chwili bardzo duża konkurencja (w międzyczasie, jak się okazało, nie tylko ja wpadłam na ten pomysł) oraz niskie ceny przy dużym nakładzie pracy. A więc, znowu dochód nie powalający.
Cóż, pracownia, zajęcia, magnesy,… cały czas jest jeszcze przestrzeń na coś nowego. – I tak powstał z kolei pomysł wykonywania kubków z nadrukiem dla konkretnego klienta – mój grafik zapoznaje się z branżą w jakiej działa klient, myśli sobie o jego działalności, a potem wychodzi z tego obrazek, który ja potem w czarodziejski sposób umieszczam na owym kubku ;).
No i tak cały czas! Pomysł, realizacja, wykonanie, cos się kręci, coś innego przestaje… Czasami już nie mam siły, chciałabym sobie normalnie popracować w jakimś biurze… wrócić do domu i nie zastanawiać się skąd wziąć klientów, jak zintensyfikować sprzedaż, etc. Serio! Ale z drugiej strony – to niesłychana frajda, gdy materializuje się jakiś pomysł, gdy robimy coś, co wcześniej istniało tylko w głowie, a potem ujrzało światło dzienne i nawet inni chcą to kupić i zapłacić pieniądze!!
Poza tym poznałam fajnych ludzi. Kiedyś nie miałam wpływu na towarzystwo w pracy, a teraz w 100%.
Do projektu kafelków – magnesów, namówiłam na przykład mamę dziecka, które chodziło do mnie na zajęcia! Spędziłyśmy bardzo fajny wspólny rok, robiąc coś ekstremalnie twórczego.
Poznałam też dość dobrze środowisko lokalne, lepiej wrosłam w otoczenie uczestnicząc w działaniach Stowarzyszenie, do którego się zapisałam – popatrzyłam, co robią inni i jak sobie radzą, mam poczucie mniejszej anonimowości w miejscu, w którym mieszkam.
Poznałam również środowisko ceramików, chodzę na spotkania i wykłady, czytuję literaturę.
No nigdy bym nie pomyślała, że tak bardzo zmienię zawód, bo z wykształcenia jestem psychologiem. Trochę mnie jednak ciągnie i w tym kierunku – plan na ten rok – połączyć oba te obszary. Mam już pomysł, trzymajcie proszę kciuki!!
Całuję i pozdrawiam,
Magda
prześliczne te magnesiki i kubki, pozdrawiam!