źródło zdjęcia

 

Odkąd sięgam pamięcią zawsze uwielbiałam pisać. Gdyby nie to pewnie nie byłabym teraz tu gdzie jestem. Zaczęło się od szuflady pełnej materiałów, których miał nikt nigdy nie przeczytać. Pierwszą książkę o ile można to tak nazwać napisałam jeszcze w liceum. Zastanawiałam się czy ta moja pisanina jest coś warta. W końcu odważyłam się to sprawdzić. Ową pierwszą książkę dostał do przeczytania mój licealny nauczyciel polskiego. Nauczyciel z powołania jakich dzisiaj brakuje w szkołach. Potrafił zaskoczyć wiedzą, pamięcią i opowiedzieć nudną “Lalkę” tak, że chciało się słuchać. Pamiętam jaka byłam przerażona gdy oddawał mi mój wymięty zeszyt. Zastanawiałam się wtedy po co mi to właściwie było. Jednak po chwili niepewności usłyszałam, że bardzo się cieszy, że chce się podzielić ze światem cząstką siebie. Ucieszył się, że to właśnie on dostał ją do przeczytania. Powiedział, że muszę pracować nad warsztatem bo robię dużo błędów(o tym wiedziałam) i że powinnam bardziej organizować treść bo jestem chaotyczna i skaczę po tematach. Tamtego dnia powiedział mi również, że jak będę mieć coś jeszcze do przeczytania to on chętnie skorzysta. To był jeden mały przełom. Zdobyłam się na odwagę, żeby pokazać swoją ‘twórczość’.

Potem była przygoda z otwieraniem własnego biznesu. Chciałam pasje zamienić w pracę i otworzyć własny portal wydawniczy jakiś już trochę jest na rynku. Brałam udział projekcie finansowanym przez UE. Nie dostałam dofinansowania. Jednak nie żałuje bo nie byłoby mnie tutaj. Równocześnie z projektem zdawałam egzaminy, a rok później skończyłam administracje, która nadal mi się czasem przydaje. Od liceum minęło trochę czasu. Przez jakiś czas pracowałam jako agent ubezpieczeniowy. Średnio lubiłam tą pracę. Ludzie również nie darzą tej funkcji szczególną sympatią. Wywiało mnie na prawo, które jest beznadziejnym kierunkiem, choć kiedyś wydawało mi się bardzo korzystne. Do wakacji roku 2013 wydarzyło się mnóstwo rzeczy tych dobrych i tych złych. W końcu postanowiłam zmienić swoje życie skoro mi się nie podobało.

Moje myśli znów wróciły do bloga. Wcześniej pisałam kilka, ale wszystkie umarły śmiercią naturalną. Zawsze brakowało tego “czegoś”. Bardzo chciałam wrócić do blogowania, ale tym razem postanowiłam zrobić wszystko inaczej. Kupiłam domenę, hosting, zainstalowałam WordPressa, przysiadłam do zmian w szablonie. Lubię robić wszystko sama co mnie czasem gubi, ale stwierdziłam, że w najgorszym przypadku czegoś się nauczę.

Potem trzeba było zacząć pisać. W pewnym momencie pomyślałam trzeba to zrobić naprawdę dobrze i zapytałam wujka Google o poradnik dla blogerów. Wyskoczył mi “Bloger” Tomka Tomczyka wel Kominka. Przejrzałam jego blogi, było mi mało. Napisałam do autora na Facebooku. Odpisał i chyba samym tym faktem ‘kupił’ sobie moją uwagę. Książkę zakupiłam i przeczytałam, ba zrobiłam nawet notatki. Napisałam później do niego ponownie, że książka przydatna i szkoda, że nie trafiłam na jego blogi wcześniej. Od tamtej pory śledzę jego blogi. Jakiś czas później pojawiła się informacja, że wydaje kolejną książkę. Pomyślałam fajnie trzeba kupić. Nawet nie miałam zamiaru się zastanawiać. W jakimś komentarzu(wiadomości) napisałam nawet, że czekam na książkę i w ogóle. Nawet nie macie pojęcia jakie było moje zdziwienie gdy sprawdzając Facebooka, któregoś dnia czytam wiadomość, że Tomek robi listę recenzencką mojej książki i pyta czy chce się na niej znaleźć. Na odpowiedź nie musiał długo czekać. Jasne, że tak! Zaraz potem news o tym, że jestem na tej liście rozszedł się po znajomych, nie oszczędziłam nawet mojej mamy, która była wtedy na szkoleniu w Holandii. Ci mniej zorientowani pytali kto to jest ten Kominek? A ja ze stoickim spokojem opowiadałam. Przez tydzień chodziłam jak nakręcona, aż wszyscy mieli dość słuchania o blogach, kominkach itp.

To chyba był ten “przełom”. Zawsze gdy brakuje mi motywacji sięgam do tej książki. Sama świadomość, że jest na mojej półce już sprawia, że jest mi lepiej. Potem były klasyczne wzloty i upadki. Dołki bo coś nie wychodzi czy chorobliwe sprawdzanie statystyk. Kilka razy zmieniałam pomysł na bloga, na to co chce w życiu robić. W między czasie było kilka całkiem fajnych wpisów, kilka fajnych newsów, przeczytanych książek, obejrzanych filmów i przenosiny do Zenbox. W trudnych momentach zawsze pomaga mi moja przyjaciółka, którą podziwiam za to, że każdego dnia ma siłę wstać z łóżka, uśmiechnąć się i żyć dalej wiedząc, że nigdy nie będzie w stanie chodzić o własnych nogach. Drugą osobą, która nie wiem czy bardziej pomaga czy przeszkadza jest moja siostra zadająca wiecznie to samo pytanie ‘po co ci to wszystko’? Sama jeszcze nie znam odpowiedzi, ale każdy ma coś do zrobienia na tym świecie. Ja postanowiłam robić właśnie to.

Dzisiaj po prawie roku od założenia bloga jestem bliżej wcielenia w życie swego marzenia niż kiedykolwiek wcześniej. Co prawda, że marzenia się zmieniają, ale znalezienie własnego sposobu na życie jest największe i najtrudniejsze do zrealizowania. Piszę teksty i ciągle pomagam sobie zdjęciami stockowymi, choć znalezienie dobrego zdjęcia wcale nie jest łatwe. Nauczenie się robienia dobrych zdjęć jeszcze przede mną. Za mną podjęcie działania, przebrnięcie przez masę kursów i tutoriali, które pozwoliły mi zdobyć wiedzę z zakresu projektowania. Bo oprócz blogowania tym się właśnie zajmuję, projektuje strony www w oparciu o WordPress. Co prawda robię to od niedawna, ale z drobnymi sukcesami. Oprócz tego przygotowuje własne kursy online dotyczące blogowania, ale nie tylko. Od października czeka mnie kolejne wyzwanie, ponieważ chcę się sprawdzić jako nauczyciel, trener i będę prowadzić warsztaty o tematyce zbliżonej do moich kursów.

W ciągu ostatniego roku bardzo wiele się zmieniło. Rozwinęłam się w wielu dziedzinach, ale także dorosłam. Największą radość ciągle sprawia mi pisanie. Nauczyłam się cierpliwości oraz tego, że gusta są różne i musimy akceptować to, że to co nam się podoba nie zawsze będzie się podobało naszym klientom. Również nauczyłam się, aby dokładnie wyjaśniać wszystko w procesie sprzedaży, zadawać pytania i najważniejsze nie zaczynać pracy bez podpisanej umowy. Gdybym mogła dziś zrobić coś inaczej na pewno mniej zastanawiałabym się nad działaniem i zaczęła dużo wcześniej. W tym momencie najbardziej zależy mi na rozwinięciu mojego biznesu do takiego stopnia, abym nie musiała się martwić kiedy będzie kolejne zlecenie oraz na tym by zrealizować najlepiej jak mogę moje kursy. Dalekiej przyszłości nie planuje bo nie ma sensu martwić się na zapas. Owszem wiem jak chce by mój blog wyglądał za pół roku czy rok, ale na razie na dłużej nie planuję.

Chciałabym by moja i podobne historie pokazały wszystkim kobietom bez względu na wiek czy stan posiadania, że MOŻNA. Wystarczy chcieć, znaleźć drogę, nie odkładać na potem, zrobić plan i najważniejsze działać! Bez tego nic się nie wydarzy. Sukces nie przyjdzie sam. Trzeba znaleźć pomysł, nabawić się odcisków idąc po krętej drodze w niewygodnych butach i wylać morze łez. Ale uwierzcie mi na słowo WARTO!!!

Sandra