Źródło obrazka
INTRO
Skąd nagle taki wpis?
Historia jest taka. Zapytałam na Facebooku, o czym mam dziś napisać. 1. O moich doświadczeniach z mediami 2. O coachingu jako pomyśle na biznes.
Na Facebooku dobrze jest zadawać pytania. I dobrze jest wrzucać obrazki, jako ilustracje, bo wtedy jest większa szansa, że pytanie przykłuje czyjąś uwagę.
Nie miałam pod ręką pasującego do pytania obrazka i wtedy uznałam, że tak naprawdę to najlepszy jest obrazek zupełnie niepasujący. Serio. Na Facebooku nie należy być przewidywalnym, bo panuje tam wysoki “noise” i to co przewidywalne, łatwo przeoczyć.
Wrzuciłam zatem uroczy rysunek dwóch lisów lecących przez galaktykę i dodałam pytanie retoryczne, a może mam napisać o 3. lisach w kosmosie?
Dzięki temu post w ogóle został zauważony. Jednak wyniki mnie bardzo zdziwiły. Z 50 osób, które skomentowały post zdecydowana większość chce czytać o lisach. Zobacz zresztą sama.
Dało mi to do myślenia. Nie powiem. Ponieważ trąbię wszem i wobec “słuchaj swoich odbiorców”, postanowiłam pójść za ciosem. To ciekawe. Człowiek dwoi się i troi. Zakłada biznes pomagający innym rozwijać ich biznesy. Ostatnio nawet czyta magazyn Forbes, rozgryza remarketing i uczy się funkcji w Excelu, żeby przekazać dalej kilka ważnych odkryć. A mógłby spokojnie pisaś o lisach w kosmosie, leżąc w hamaku i sącząc virgin mohito…
Oczywiście pytanie nie brzmiało “na co byś chętniej przeznaczyła 3 dyszki? Na: 1. Pigułkę wiedzy o tym jak zrobić kalkulację, czy twój pomysł na biznes jest wacikowy, czy może 2. Audiobooka o lisach w kosmosie?” Zdaję sobie sprawę.
Tak czy inaczej, słuchaj swoich odbiorców!
Pomyśl, a nuż dwoisz się i troisz nad jakimś rozwiązaniem. Kombinujesz i się pocisz. Chcesz stworzyć coś bardzo oryginalnego. A potem okazuje się, że nikt tego nie chce, za to wszyscy chcą coś, co byłoby o wiele przyjemniejsze w tworzeniu?
Bo od razu się przyznam – dla mnie pisanie o lisach, byłoby bardzo przyjemnym zajęciem.
Ten wpis nie będzie tylko o lisach w kosmosie. Będzie też o tym, że być może w twoim biznesie czyhają takie kosmiczne lisy, gotowe do tego, żeby wyskoczyć i jednym machnięciem rudej kity ułatwić ci pracę? Być może w zasięgu ręki jest rozwiązanie, które jest o wiele przyjemniejsze niż to co znasz dotychczas?
Zostawiam Cię z tym pytaniem. Na koniec do niego wrócę i dam ci konkretną wskazówkę.
Teraz kolejna refleksja. To, co przyjemne, nie oznacza łatwe. Fajnie jest pisać o lisach, ale to też wymaga pewnego wysiłku.
Rany boskie, co ja mam napisać, myślałam. Wpisałam “foxes in space” w Googla. Wyskoczyła mi jakaś powieść sf w odcinkach. Ale to nie był inspirujący trop. Zaczęłam kombinować, trochę jak “koń pod górę”, albo może “lis w górze”, że przecież jeden z moich ulubionych filmów, czyli Gwiezdne Wojny, rozgrywa się w kosmosie i jedna z moich ulubionych książek, czyli “Opowieści Belzebuba dla wnuka” Gurdżijewa, też rozgrywa się na statku kosmicznym, mijającym planetę Ziemię. Obie pozycje uważam za głęboko metaforyczne, więc może wycisnę z nich jakieś mądrości ponadczasowe, mistyczne i wcisnę je w post, tak jak się wciska limonkę do virgin mohito i połączę je z lisami, jak z cukrem trzcinowym… Jednym słowem, byłam o krok od stworzenia totalnie niestrawnego koktajlu. I krok od rzucenia wszystkim w kąt i napisania grzecznego posta o coachingu.
I wtedy przypomniało mi się coś, co mnie olśniło i czym muszę się podzielić.
Na takie impasy twórcze najlepsze wcale nie jest leżenie i główkowanie. Jeżeli wpadniesz w taki impas twórczy, musisz go przełamać robiąc coś, co przechytrzy twój umysł. Czyli musisz zastosować lisią taktykę.
Co ja zrobiłam konkretnie?
1. Przypomniałam sobie ćwiczenie z warsztatów pisarskich. Rozdano nam kartki pocztowe, temat i kazano pisać. Miejsca było tyle, ile na kartce pocztowej. Czasu mało. Pisało się cokolwiek i wychodziło zawsze całkiem ciekawie. Wychodziły rzeczy nieoczekiwane. Tak samo na zajęciach u Ani Piwowarskiej z twórczego pisania. Człowiek miał kwadrans, musiał coś napisać, nie miał czasu na myślenie, zawsze coś zaskakującego napisał. Chwyciłam Wysokie Obcasy, poszukałam strony, na której było trochę wolnego miejsca i zaczęłam pisać, bez zastanowienia. Z założeniem, że piszę tylko tyle, ile mam miejsca. I że piszę na zadany temat.
To, co napisałam nie nadaje się do publikacji, ale jedno zdanie z kilkunastu, które zagryzmoliłam na Obcasach, miało w sobie pewien urok i powiało od niego świeżością, która dodała mi nadziei:
” Różnica między Nukiem, a Fiodorem (tak je nazwałam) wynosi tylko 3 cm, jeśli by zmierzyć je od końca kity po czubek ciekawskiego nosa, ale w przestrzeni kosmicznej, po której podróżują i tak nie ma nikogo z miarką krawiecką”
Zatem z niejaką nadzieją, że coś z tego jeszcze będzie, postanowiłam zrobić coś, co zalecała na twórcze impasy moja imienniczka Agatha Christie.
2. Wzięłam kąpiel. Polecam gorąco. Podczas kąpieli nasze ciało ma kontakt z wodą, która jest żywiołem bardzo pomocnym na wszelkie niemoce twórcze. Podczas wylegiwania się w wannie, historyjka sama zaczęła się układać w całość.
Zatem oto to, o co prosiliście (przynajmniej niektórzy). Opowiadanie o liskach w kosmosie.
Trudno powiedzieć, kiedy dokładnie nastał moment, w którym Nuk i Fiodor z pospolitych lisów leśnych, jakich po świecie biegają miliony (vulpes boscus), zmieniły się w lisy kosmiczne (vulpes cosmicus). Wiadomo, że metamorfoza ta wymagała ich świadomej decyzji. Być może nawet była bolesna. Ale z drugiej strony, wszystko na ich drodze od wielu wiosen układało się tak, że była ona nieunikniona. Rytm lasu był rytmem przewidywalnym. Mechanicznym wręcz. Czuły się w nim prawie tak, jak ich dalecy kuzyni, złapani jeszcze jako szczeniaki i zamknięci w klatkach oliwskiego Zoo. Rytm wyznaczany instynktem. Polowania, ucieczki, pory roku. Te same podchody, utarte ścieżki. Myśliwi w brązowozielonych kurtkach i ich piersiówki, z których popijali odpoczywając na polanach. Konieczność przetrwania i niewiele ponad to. Zabawy na iskrzącym się śniegu i słuchanie nawoływania głuszca. Tyle.
Kosmos to co innego. Tutaj każdy oddech ma inny smak. Można uratować księżniczkę Leę i przy odrobinie szczęścia przyłożyć swoją lisią łapkę do zniszczenia Gwiazdy Śmierci. Pomieszkać czasem na planecie Wenus, a czasem na planecie Mars. Zbadać ciemną stronę Księżyca. Zrobić niewielki krok dla lisa, a wielki krok dla ludzkości. Złożyć wizytę Róży i Małemu Księciu. Poszukać komety znad Doliny Muminków i w końcu stanąć pyszczek w pyszczek ze swoim prawdziwym przeznaczeniem. Nie podlegać tylko prawu grawitacji i prawu zachowania gatunku, ale poznać prawa gwiazd i planet, które codziennie rysują na nowo wielki, tajemniczy kosmos, w którym pełno jest zagadek i pełno przygód. Jasne, to nie jest łatwe być daleko od domu. Ale któregoś wieczora siedząc na jednej z planet, na której można oglądać bardzo wiele zachodów Słońca, Nuk westchnął – “mam teraz takie poczucie, że to wszystko co nas otacza, ta ciemna, milcząca, wielka przestrzeń, jest jak wielka lisia nora. Tylko taka naprawdę ogromna.”
Dlatego jeśli chcesz pogratulować liskom odwagi, albo wysłać im jakąś miłą wiadomość, życząc owocnej podróży, napisz do nich na skrzynkę umieszczoną na orbicie Merkurego. Zaglądają tam czasem i sprawdzają pocztę.
THE END a może TO BE CONTINUED?
Wracając do pytania, które zadałam wcześniej. Pytania o to, czy może w twoim biznesie chowają się takie kosmiczne liski, gotowe wyciągnąć cię z nory, w którą wpadłaś i brniesz, kopiąc tunel w pocie czoła. A w zamian dać ci coś przyjemnego, co być może przy okazji będzie o wiele bardziej dochodowe?
Oczywiście odpowiedź na nie nie brzmi “TAK, jasne Agata, w moim przypadku lisem kosmiczym jest X, jakże mogłam na to nie wpaść do tej pory! Po co robić Z i Y, skoro z przyjemnością mogę się skupić na X! Dzięki, bardzo mi pomogłaś”.
Wiem.
Tak to jest z tymi lisami, nie wpada się na nie chodząc utartymi ścieżkami.
Dlatego trzeba zboczyć i zrobić skok w przestrzeń.
Moje propozycja:
Weź kartkę i długopis i napisz 10 zdań, zaczynających się od “Zamiast robić Z i Y (tutaj wpisz coś, co jest częścią twojego biznesu, a za czym szczerze mówiąc nie przepadasz) wolałabym tysiąc razy robić X (tutaj wpisz coś co NAPRAWDĘ wolałabyś robić, nawet jeśli jest to kosmicznie nierealne).”
Zamiast sprawdzać statystyki, wolałabym skakać na trampolinie.
Zamiast chodzić po Sosnowcu roznosząc swoje ulotki, wolałabym spacerować po Paryżu.
Zamiast użerać się z kolejnym niezadowolnym klientem, wolałabym śpiewać w La Scali.
A teraz dopisz do każdego zdania przynajmniej 3 pomysły, w jaki sposób to co napisałaś można przełożyć na to, co robisz. Nie zastanawiaj się, czy jest to realne. Po prostu dopisz trzy pomysły.
Mogłabym kupić sobie trampolinę do biura i w przerwach poskakać.
Chcę żeby moje statystyki podskoczyły gwałtownie do góry! Może zatrudnię w końcu kogoś od SEO? Przecież nie znam się na tym.
Trampolina to taki cyrkowy rekwizyt. A może stworzę warsztat pod tytułem “Latający Cyrk Agaty Dutkowskiej”?
To był tylko przykład. Ja akurat nie marzę o podskokach, ale chciałam pokazać, jak to może zadziałać. Takie ćwiczenie ma cię zaprowadzić w zaskakujące miejsca. Być może nagle przypomnisz sobie, że masz koleżankę, nie w Paryżu, ale w Lyonie i że ona mogłaby zorganizować dla Ciebie warsztat na miejscu! Albo, że umiesz pięknie śpiewać i mogłabyś nagrać piosenkę dla niezadowolnych klientów i wrzucić ją na Youtube’a. Albo nagrać odpowiedzi na “często zadawane pytania” w formie piosenki.
I tak dalej i tak dalej.
To co, piszesz te 10 zdań? Podzielisz się jakimś odkryciem?
Piękna opowieść! Bajki są bardzo ciekawym kluczem do poznania (i zmieniania) siebie, warto pisać je co jakiś czas. Wypróbuję 10 zdań 🙂 Dzięki za inspirujący wpis, Agato!
Dzięki! Przypomniało mi się, że słyszałam o terapeutach, którzy zalecają swoim klientom pisanie bajek.
Ja swoim klientom czasem piszę bajki 😉 Metafory są również wykorzystywane w pracy z drugim człowiekiem. Swoim dzieciom wymyślam bajki i opowiadam w zależności czego potrzebują – odwaga, współpraca, nieśmiałość, pewność siebie i wspaniale te bajki później pracują. Nawet miałam kiedyś taki pomysł na biznes, ale jednak zrezygnowałam z tego, ale bajki nadal tworzę dla konkretnych osób 😉
Ale ubaw 🙂 No wspaniałe !!!
Agata, dzięki za przypomnienie Gurdżijewa. Fragmenty nieznanego nauczania to była lektura obowiązkowa w psychotroniku, do którego chodziłam 20 lat temu… Nie mogę uwierzyć, że to napisałam! Ale jest Prima-Apri-LIS i wszystko można napisać, nawet to czego nie ma w oficjalnym bio:)
No proszę! Zacna pozycja i podobno biały kruk.
Mogłabyś opracować duży warsztat z tego, jak pisać latające/ kosmiczne, czyli nieprzewidywalne newslettery.
Pomyślę nad tym!
Pisanie o lisach i czytanie o nich wydaje mi się w pewnym sensie ciekawsze niż czytanie kolejnego artykułu o biznesie. Uświadomiłam sobie, że to co pociąga mnie, w Twoim Agata podejściu do kobiecych biznesów, to humanizm, literatura, filozofia i artyzm. Coś co osobiście jest mi najbliższe i bez czego ogarnianie własnego biznesu (w moim przypadku) traci sens. Dlatego jeśli wydasz audiobooka o lisach w kosmosie, to kupię go :). To wspaniałe odkrycie, że ludzie chcą czytać o lisach bardziej, niż o nie-wacikowym coachingu (choć ten temat i Twoje spostrzeżenia będą też dla mnie ciekawe). Piszę artykuł na blogu jeden dzień po Tobie i dziś z pewnością nawiążę do Ciebie. Uściski i dzięki za inspirację.
Dzięki, Kasia. Akurat w Twoim przypadku rozumiem, że sztuka i literaturą są na pierwszym miejscu 🙂
Piękny post. Opowieść o lisach cudowna. Bardzo inspirujące zadania.
Dziękuję i proszę o więcej 🙂
A mnie pali wewnętrzny ogien i frustracja jednocześnie, gdyż – zamiast rozwijać na full własny pomysł na biznes robię rzeczy które przestały mnie interesować, ale które sprawiają że co miesiąc wpływa na konto wypłata… (a chciałabym już zająć się w pełni rozkręcaniem biznesu) I teraz – osoby poszukujące bezskutecznie pracy powiedzą, że mi się w głowie poprzewracało. A bizneswoman co powiedzą? Wiem, że potrzeba cierpliwości, ale ja chciałbym już, teraz… A z drugiej strony wiem, że bezpieczeństwo i stabliność finansowa jest bardzo ważna, i że mój “biz” na początku mi tego nie da… Czekam więc z niecierpliwością na wpis przewidziany na przyszły tydzień – o tym co zrobić, żeby biznes coachingowy nie był tylko wacikowy… Ściskam Cię Agata i dziekuję za wpisy – bo każdy z nich jest interesujący i inspirujący:)
Jasne, będzie artykuł o coachingu. Nawet mając więcej czasu lepiej się do niego przygotuję!
Rozbawiło mnie zdanie “Zamiast chodzić po Sosnowcu roznosząc swoje ulotki, wolałabym spacerować po Paryżu.” – jak ja lubię chodzić po Sosnowcu! 🙂 Chętnie napisze 10 swoich zdań.
PS. Masz błąd w formularzu do komentarzy, “przeoelij” zamiast “prześlij”
Kasiu, mam nadzieję, że nie uraziłam uczuć sosnowskich patriotów lokalnych 🙂 Dzięki, wiem o tym braku Ś i wiem nawet jak z tym zawalczyć, tylko zawsze mi to umyka 🙂
Nie nie, oczywiście że nie 😀 Ale wywołało to duży uśmiech 😀 W takim razie przypominam o “ś”, przypominam 😀
🙂 Uśmiecham się jeszcze… Nie chciało mi się pisać tych 10 zdań, ale, ale… znam te sztuczki swojego umysłu, więc postanowiłam, że skoro przeczytałam ten wpis to po to właśnie, żeby zrobić to ćwiczenie:) Napisałam 5 zdań i chciałam skończyć ale, ale… jak 10 to 10, to ma sens, czasem trzeba dużo przemyślanych wcześniej pomysłów, żeby pojawił się ten jeszcze nie przemyślany 🙂 i faktycznie przy dziesiątym najbardziej się rozkręciłam 🙂 Ogólnie poszło wielokierunkowo – twórczo, abstrakcyjnie, szaleńczo 🙂 Kilka pomysłów naprawdę rewelacyjnych, kilka godnych bliższego przyjrzenia 🙂 Kocham abstrakcje, prowokacje i świeżość spojrzenia więc liski zadziałały genialnie 🙂 Dziękuję Agata 🙂
Bardzo się cieszę, Magda! Potwierdziłaś coś, co się sprawdziło wiele razy w moim przypadku. Doskonale znam to “nie chce mi się” i “i tak nic nowego nie wymyślę, wszystko wiem”. Fajnie jest się dać zaskoczyć.
kolejny artykuł, który otwiera moje oczy, szeroko! skłania do myślenia w różnych innych kierunkach i do odtańczenia układu z lisami 🙂 Ylvis – The Fox (What Does The Fox Say?) posłuchajcie: https://www.youtube.com/watch?v=jofNR_WkoCE
Ojej – przypomniałaś mi stare strare dzieje – pierwszych partyzanckich spotkań Przestrzeni Pisania 🙂 I jeszcze coś mi przypomniałaś – że twórczość dla samej radości z twórczości prawadzi nas w różne nieoczekiwane miejsca 🙂