Otóż, mimo iż wszem i wobec chwalę się, że nigdy nie pracowałam na etacie, czyli obce są mi dylematy rodem ze świata korporacji albo bycie narażonym na kontakt z szefem, który jest idiotą, mam jednak trochę doświadczeń w pracy mało przyjemnej i nisko płatnej. Myłam kible w irlandzkim Bed & Breakfast, robiłam kanapki za 2,5 zł za godzinę (ponieważ był to okres próbny połączony ze “szkoleniem” – pokazano mi jak robić tortillę), robiłam makijaże modelkom za jeden banknot z Bolesławem Chrobrym od sesji (tak!), aż mi wstyd napisać tą sumę za pomocą cyferek, a pan fotograf brał 800 złotych. Mam też sporo doświadczeń w fascynującej pracy, za którą nie dostaje się ani grosza, ani nawet podziękowania.
Znam bardzo dobrze sytuację, kiedy ma się pusty portfel i na obiad je się cebulę z ryżem, a rachunki płaci się z wielomiesięcznym opóźnieniem.
Mimo tego, uważam, że żadne mycie kibli w Irlandii, ani praca w turbo korporacjach, nie dorówna wyzwaniu, jakim jest praca nad sobą, do jakiej zmusza nas posiadanie własnego biznesu. Mówię to oczywiście nieco przekornie, ponieważ uważam, że jest to jednocześnie najgorsza i najlepsza praca, jaka jest do zrobienia. Jednym słowem, chcesz mieć dobrze działający biznes “z duszą”? No to przygotuj się na ostrą jazdę bez trzymanki.
Prowadzenie własnego biznesu “nowego typu” wywołuje natychmiast wszystkie wilki z lasu, czyli konfrontuje nas z niechcianymi i wypieranymi częściami naszej osobowości. Nie tylko wymaga rozwijania pewnych cech – takich jak odwaga, autentyczność, asertywność i kreatywność, to również często – poprzez nieuniknioną ekspozycję na stres i brak możliwości oddzielenia swojego JA od biznesu (tak może zrobić pracownica korpo), eksponuje wszystkie nasze mechanizmy obronne, ucieczkowe i lękowe.
Jednym słowem można by oderwać się od razu od biurka i hop – przeskoczyć na kozetkę. A nawet, jeśli nasze problemy nie mają charakteru głębokich, chronicznych lub powracających zaburzeń, to i tak na pewno znamy fazy kryzysów i nieubłaganej prawdy, która się wtedy objawia. Ostatnio na zajęciach Szkoły (za nami już połowa spotkań) poruszyłam temat nieuniknionego kryzysu. Sinusoida to kształt, który wszystkie kobiety z którymi mam do czynienia, znają doskonale. Sinusoida to nasze drugie imię. Jestem Agata Sinusoida Dutkowska, a ty? Otóż kształt sinusoidy sugeruje, że oprócz górek (haj, nowi klienci, super opinie, inspiracje, pomysły, zastrzyki gotówki, szaleństwo), są też dołki. Momenty kiedy nic się nie dzieje. Trudności. Braki. Negatywne reakcje. Cisza. Pustka w głowie. Pustka w portfelu.
Przeczytałam listę typowych objawów, których można doświadczać. Oto one:
– Nagła i nieodparta chęć zajęcia się czymś całkowicie innym (np. zmiany branży). Robisz zdjęcia od wielu lat i w końcu nadszedł czas, kiedy chcesz hobby zamienić na biznes. Ale przecież o wiele przyjemniej byłoby PIEC MUFFINY! Nagle muffiny wypełniają całą twoją świadomość. Szukasz zdjęć muffinów na Pintereście. Czytasz przepisy. Wymyślasz muffinkowe logo…
– Fala samokrytyki, większa niż tsunami
– Nagła ochota, żeby porównywać się ze wszystkimi dookoła, bardzo uważne tropienie poczynań konkurencji
– Poczucie, że twoje dotychczasowe działania biznesowe były zupełnie bez sensu
– Oddawanie innym kontroli (gdyby tylko twój partner/dziecko/klienci/Donald Tusk itp zrobili to, albo nie zrobili tego…)
To tylko kilka przykładów. Co ciekawe, różne typy osobowości, różnie reagują na stres i różnie przejawiają kryzys.
Jednym z narzędzi samopoznania, a co za tym idzie – pracy nad sobą, jest dla mnie eneagram (od gr ennea – “dziewięć”). Na pewno słyszałaś o różnych testach osobowości (np. oparty na Jungowskiej psychologii Insights Discovery, albo MBTI).
Otóż mam wrażenie, że eneagram jest od nich o wiele ciekawszy. Czemu? To temat na dłuższy wywód. W skrócie – eneagram bardzo precyzyjnie opisuje, jak się zachowujemy w stresie, jakie się nam uruchamiają mechanizmy obronne i jakie są nasze “ograniczenia”. Plus jakie są nasze potencjały. Fascynujące jest to, że każdy z 9 typów “inaczej widzi świat”. A pracując z ludźmi, stykamy się ze wszystkimi typami, chociaż najczęściej – jeśli np. jesteśmy typem nr 1 – myślimy, że cały świat powinien lub jest złożony z “jedynek”. Uwaga, to nie jest “numerologia”, tylko poważny system, dość poważnie przebadany.
I tak, w stresie, na przykład:
Jedynki komplikują proste sprawy, żeby odroczyć decyzje.
Dwójki obsesyjnie szukają cudzej aprobaty.
Trójki zaczynają fantazjować.
Czwórki wpadają w intensywną samokrytykę.
Piątki wycofują się.
Szóstki odczuwają lęk i skupiają się na negatywnych detalach.
Siódemki nudzą się i przeskakują do innego projektu.
Ósemki wpadają w obsesję kontroli i nie przyjmują pomocy.
Dziewiątki irytują się i obwiniają innych.
Eneagram to fascynująca przygoda. Chciałam Cię zachęcić, żebyś zrobiła sobie test. Zanim ustaliłam jakim typem jestem, dowiedziałam się, że najlepiej zbadać to:
– czytając opisy wszystkich typów i robiąc wstępną selekcję (kim NIE jestem na pewno)
– robiąc kilka testów
– powtarzając testy (dobry lub zły nastrój danego dnia fałszuje wyniki)
Test po polsku.
Oficjalna strona Enneagram Institute.
Baza wiedzy o eneagramie- bardzo ładna i ciekawa.
Jestem ciekawa, co Ci wyszło? Jesteś zaskoczona? Co myślisz? Jak myślisz, którym typem jestem?
ósemka z manią kontroli. zastanowiło mnie jednak co innego – jak odróżnić kryzys od faktycznej potrzeby zmian, przebranżowienia? zajmuję się 10 lat czymś, co przynosi marne, ale stałe dochody. najwyższy czas na przekroczenie pewnego progu. ale jak nigdy dotąd czuję ograniczenia, dostrzegam ten tzw. szklany sufit. zainspirowana Twoim artykułem wzmocniłam drugą nogę – gdzie perespektywy są większe. i teraz dokonuję co raz większego rozkroku. pewnie zaraz pękną mi spodnie, więc nerwowo zadaję sobie pytanie “co dalej”? a więc – kiedy kryzys, a kiedy czas na muffiny?
A ja 4w5 😉 Podobno włóczęga. A Ty Agato, 4? :>
Ja jestem 4w5, w dobrych chwilach wychodzi mi 7 w testach 🙂 czyli entuzjazm i beztroska, ale na co dzień jednak indywidualizm i wszystkie “czwórkowe” dramaty… 🙂
Ha! no to mam czuja 🙂 W takim razie podaję Ci dłoń i łączę się w “czwórkowych” dramatach i ekstazach 😀
4w5 – witam serdecznie:) test robiłam kiedyś 2 razy.. samokrytyka kończy się totalnymi dołami ale eneagram pomaga – kiedy mnie “łapie” robię wszystko, żeby się do tego uczucia nie przywiązać, bo jak już zacznę użalanie i obwinianie to “leżę”. warto poczytać jak z tym żyć:)) generalnie potwierdzam – system się sprawdza:)
Ja jestem 7w6 i obstawiam że Agata to też entuzjasta 🙂 Eneagram znam od 15 lat, jest świetny, sprawdza się wybornie w różnych okolicznościach a poza tym można nad sobą dzięki niemu naprawdę popracować . Polecam !
No niestety, jestem 4w5 🙂
Aaaa, mam 4w5.
“Słynne czwórki ze skrzydłem pięć: Vincent van Gogh, Kurt Cobain, Edgar Allan Poe, Johnny Depp, Bob Dylan, Ingmar Bergman.”
W sumie skomplikowane w zakresie charakteru te znane przypadki.
I jak tu żyć 😉
Zrobiłam test – niesamowicie odkrywcze przeżycie.. czytałam kiedyś o enneagramie, ale nigdy nie pokusiłam się, żeby wejść w to głębiej. Z testu wyszło 4w5 i faktycznie z wieloma stwierdzeniami nie sposób się nie zgodzić (choć nie ze wszystkim – może to jest efekt obecnego nastroju?). Czuję się totalnie obnażona przed samą sobą i nie jest to jakoś szalenie komfortowe odczucie. Zastanawiam się teraz co z tym dalej zrobić? Próbować zmieniać te “niewygodne”, uświadomione już rzeczy czy raczej zaakceptować je i przestać wreszcie walczyć? Choć teraz to już nie będzie walka z nieznanym, tylko z samą sobą.. nie wiem tylko czy chcę tak ciągle walczyć? Takie tam moje przemyślenia.. ale dziękuję Ci Agatko z natchnienie:) Pozdrawiam ciepło!
Agata, jak zwykle genialny tekst i strzał idealnie w moje aktualne potrzeby. Dziękuję!
Ja też 4w5. Widzę, że jest nas dużo. Wgryzam się właśnie co to oznacza.