Ten wpis miał być tylko o Marcie.
Dowiedziałam się o niej we wrześniu, zobaczyłam jej prace i wpadłam w zachwyt.
A jak to u mnie bywa, od zachwytu przechodzę szybko do działania.
Marta potrafi szyć lalki-sobowtórki. Szalenie podobne do właścicielek. Urocze. Stylowe. Z misternie wyhaftowanymi oczami. W modnych ubrankach. Czasem nawet z tatuażami, takimi samymi jak u właścicielki. Z kolczykami i z piegami, jeśli trzeba.
Pytanie po co komu taka lalka-sobowtórka-przyjaciółka uważam za zbędne. Taka lalka to w pewnym sensie nasza reprezentantka. Można pocieszyć się chwilę i położyć ją na sofie, a można też dzięki takiej lalce spojrzeć na siebie z boku. Potraktować ją jako symbol. Naszej wewnętrznej artystki. Wewnętrznej dziewczynki. Naszej mocy.
Clarissa Pinkola Estes, autorka “Biegnącej z wilkami” tak pisze o motywie lalki: “Lalki należą do symbolicznych skarbów instynktownej natury (…) lalka reprezentuje la vidacita- małą instynktowną siłę życiową, która jest zarazem nieposkromiona i wytrzymała. Od stuleci człowiek przypisywał lalkom świętość, i manę – moc. Lalka symbolizuje wewnętrzny żeński duch, głos wewnętrznego rozumu, wiedzy, świadomości. Pozornie to tylko lalka. Wewnętrznie reprezentuje ona mały fragment duszy, w którym spoczywa cała wiedza większej duszy – Jaźni. W lalce drzemie – w pomniejszeniu – głos starej La Que Sabe – Tej, Która Wie.”
Mam od dawna słabość do lalek. Mojego biurka strzeże Ziarnuszka, czyli lalka białoruska, która jest strażniczką domu. Mam też dwie Żadanice, czyli lalki spełniające życzenia. Zrobiłam je na warsztatach Kasi Doroty, która nauczyła się robić magiczne białoruskie lalki i od kilku lat przekazuje dalej tą wiedzę.
W Latającej Szkole miałam okazję towarzyszyć w rozwoju marki Kasi Urban Rybskiej, która tworzy jeszcze inne lalki mocy – strongmany i strongmenki, misternie haftowane starą techniką haftu gobelinowego.Kasia Urban Rybska i strongman
Jestem wielką fanką uzdolnionych kobiet. Czuję dreszcz jak widzę kogoś, o kim mogę napisać, opowiadać, kogo mogę promować. A tak jest w przypadku autorek tych lalek. Każda z lalek jest zrobiona z miłością. To widać i czuć.
Mam też takie przemyślenie, że ja (nie wiem jak Ty, czytająca te słowa) potrzebuję do tego, aby prowadzić swój biznes i zarabiać robiąc to, co kocham nie tylko narzędzi, technologicznej wiedzy, programów do wystawiania rachunków, ale też talizmanów, zaklęć i amuletów. Nowoczesnej urban magii. Przedmiotów, które wprawią mnie w dobry nastrój. Rytuałów. One mi pomagają czuć się dobrze. Dzięki nim jest mi łatwiej. Dlatego też zamówiłam lalkę u Marty dla każdej z uczestniczek jesiennej edycji Szkoły. Zabawy z tym było co niemiara, bo dziewczyny nie wiedziały, że dostaną taki prezent. Lalki zostały zrobione na podstawie zdjęć zrobionych podczas zajęć Szkoły. A w ostatnią sobotę przez zajęciami z tworzenia stron na WordPressie, siedziały na krzesełkach i czekały grzecznie na swoje właścicielki. Wychodzi na to, że wzięłam sobie do serca radę Marie Forleo, że należy zaskakiwać (oczywiście pozytywnie) swoich klientów.
Aldona z jesiennej edycji Szkoły ze swoją lalą. O cudownym biznesie Aldony już niebawem. Na razie powoli powstają logo, strategia i strona www.
Zatem polecam Ci wybór lali mocy dla siebie. A w komentarzu napisz proszę jaki jest Twój stosunek do tego typu talizmanów? Potrzebujesz ich? Używasz? Pomagają Ci?
Nie potrzebuję i nie używam… Ale CHCĘ! I to jak!!!
Zatem będę potrzebować i używać! 🙂
Jestem pod wrażeniem, zarówno pomysłu jak i wykonania.
Hmm, jak się głębiej zastanowić, to talizmany nie, ale rytuały… jak najbardziej. I słuchanie wewnętrznego głosu, niezawodnej intuicji. Podoba mi się nazwa “urban magia” 😀
Uch, zakochałam się w tych lalkach! Chcę taką dla siebie i dla mojej córki (6 l.)! Fajnie by było mieć takie alter ego:) Pomysł jest rrrrewelacyjny!
Kiedy zobaczyłam te lalale na fanpejdzu Latajacej Szkoly, poczulam motyle w brzuchu. Teraz juz wiem, ze to był znak od mojej wewnętrznej dziewczynki, jednego z moich generatorów mocy. Te lalale do mnie przemówily. Gratuluję talentu Marcie!
Talizmanom mówię tak! Ja jeszcze przed założeniem firmy zamówiłam sobie trzy szare koszulki “do sprzątania” – każda z “nieswieta.pl”. Odkurzałam, patrzyłam w lustro i od razu miałam ochotę biec działać. Urzeczywistniać. Ostatnio kupiłam długopisy, na wszystkich ten sam adres i dumne “Pracownia Seksu i Erotyki”. Nie do prostego promowania, ale do zaklinania rzeczywistości i przywracania pamięci tym, którzy je posiadają, czego się w tej pracowni nauczyli. Uwielbiam talizmany…
a lalki cudne. naprawdę. też taką chciałabym mieć – koniecznie w czerwonej sukience… a może i z jakimś atrybutem (jak kiedyś przedstawiano świętych) – z obrożą, palcatem a może różą w ręce.
Lalki są przecudowne. Chcę taką!!! 😉
Mam swoją własnoręcznie zrobioną Żadanicę. Zrobiłam ją na styczniowych warsztatach u Kasi Doroty i muszę przyznać, że ten rok jest magiczny. Coś w tym jest 🙂 Strongmenkę widziałam na żywo. Ma moc! 🙂 Piękne te Lalale! Niesamowite! 🙂
Pierwszy raz słyszę o tych lalkach, pomysł intrygujący!
Jakiś czas temu, w okresie intensywnych poszukiwań własnego głosu, zabrałam się i za szycie. Odkryłam wtedy Tildę i uszyłam lalkę nią właśnie inspirowaną. Przypadkiem (?) okazała się podejrzanie podobna do mnie. Nadałam jej więc imię, jakim nazywali mnie w dzieciństwie rodzice. Pomysł, żeby szyć cokolwiek zarobkowo upadł, wybrałam inne środki wyrazu. Ale lalka siedzi na szafce. Od czasu do czasu się nią, hm, bawię. Sprawiam jej nowe ubranko, zabieram na spacer. Wymyślam, co mogłoby jej być potrzebne. Dostała już przyjaciółkę, w planach jest pies…
W pewnej chwili dotarło do mnie, że pomaga mi troszczyć się o siebie. Więc tak, mnie lalka najwyraźniej jest potrzebna…
Acha, jeszcze jedno – jako dziecko nie lubiłam lalek, wolałam misie. Ale teraz okazało się, że taka miękka, waciana lalka to zupełnie coś innego. Więc tak, w lalkach coś się kryje, coś w nich tam głębiej siedzi…
Oj potrzebuję lalki mocy, albo nawet i kilka 🙂 A dowiedziałam się o tym przypadkiem, już po zakupach u Kasi Urban Rybskiej. Te piękne lale kupiłam, bo w mojej rodzinie pojawia się ostatnio dużo dzieci, więc pomyślałam sobie, że gdy do mnie przyjadą, powinny mieć się czym bawić. Ale przy okazji wyszło na jaw, że najbardziej ja potrzebowałam tych LAL. Już samo patrzenie na nie wprawia mnie w szampański nastrój, więc w jakiś magiczny sposób powodują że czuję się dobrze!
Talizmany – nie. Rytuały – tak. Lalkę-sobowtórke chciałabym mieć, bo ja często rozmawiam z samą sobą i taki namacalny przedmiot pt. JA – Wspirająca Siebie Kobieta bardzo by mi się przydał. Chodziłabym z nią sobie na spacery i do kawiarni, kiedy nie umawiam się z przyjaciółką… Dzięki za inspirację!
Ja nie potrzebuję. Ale potrzebować a chcieć to są dwie różne sprawy prawda? Myślę, że gdyby Pani Swojego Czasu miała taką sobowtórkę to mogłabym wejść na wyższy poziom zarządzania czasem – mogłabym być w dwóch miejscach na raz 🙂
Jedno z ćwiczeń “magicznych”, które proponuję moim artecoachingowym klientkom polega właśnie na wykonaniu takiej małej lali, która ma przedstawiać dziewczynkę w nich mieszkającą. Taką lalą trzeba się potem opiekować, rozmawiać z nią i mieć zawsze przy sobie. Takie ćwiczenie ma moc. Te lale są cudne, ale w moim odczuciu większą magię i moc mają własnoręcznie wykonane. Może więc autorka – mama lal zrobi warsztaty dla kobiet z samodzielnego szycia alter-ego?
Ale niespodzianka istotnie przecudna!!! 😉
chcialabym zamowic lalke u Marty,
jak mam to zrobic?
agata 512 594 484
Czy te lalki to tylko kobieca strona zycia?
Czy menszczyzna nie moze zamowic (Zrobic) olalki
Ziarnuszki zeby strzegla jego domu???
Wy lalkotworcze kobiety zapomnialyscie ze na tym swiecie
sa tez menskie stwory, wcale nie gorsze od kobiet.
Te stwory maja takie same upodobania I chcenia!!!.
Andrzej – ten od lalki gawedziarki