Wielokrotnie spotkałam się z taką obawą wśród osób, które zabierają się za własny biznes: “co się stanie jak ktoś ukradnie mi mój pomysł?”
Ta obawa opiera się na dwóch założeniach:
1. Ludzie umieją robić biznesy. Brakuje im tylko świetnych pomysłów.
2. Ktoś kto perfidnie podchwyci nasz pomysł będzie natychmiast wiedział jak go zrealizować i zrobi to szybciej niż my.
Oba założenia są błędne.
Głównym powodem dla którego większość ludzi nie ma własnego prosperującego biznesu nie jest brak kreatywności, ale brak woli działania, pasji i ogólna niechęć do ciężkiej pracy.
Pomysłosnucie jest przyjemne, że hej. Napisałam kiedyś artykuł 66 pomysłów na kreatywny biznes. Pisanie go było przyjemne. Realizowanie pomysłów to ciężka praca.
Wymaga czasu i zaangażowania. To właśnie jest twoim kapitałem, a nie pomysł.
Pomysł to zaledwie iskierka. Zupy na niej nie ugotujesz.
W Dolinie Krzemowej mówi się nawet: “ideas are cheap, execution is worth millions“, czyli w wolnym tłumaczeniu: “pomysły są tanie, rządzi wykonanie”.
Istnieje bardzo mały procent pomysłów biznesowych, które można ukraść ze szkodą dla twórcy. Chodzi o pomysły, które totalnie monopolizują rynek i przy których bycie pierwszym przesądza o sukcesie na zawsze. Na przykład “kawiarnia z kotami” w polskim mieście wojewódzkim, bo już w Tokyo spokojnie działa sobie 40 takich kawiarni. Ciężko mi znaleźć inne przykłady. Nawet jeśli ktoś stworzy coś genialnego, na przykład portal Etsy, nie jest powiedziane, że nie można stworzyć kolejnego – po swojemu.
Jednym słowem – nie bój się. Działaj. Jeśli ktoś “ukradnie” twój pomysł już po tym jak zadebiutujesz to będzie to formą pochlebstwa. Jeśli będziesz wierna sobie, nie będziesz się poddawać i włożysz serce w to co robisz, to nie zginiesz.
I jeszcze jedna myśl. Często zdarza się, że ludzie wpadają na ten sam pomysł w tym samym czasie. Pomysły – moim zdaniem – to wirujące w powietrzu jak pyłki, bity informacji, jak raz taki nowy bit pojawi się w twojej głowie, to już pojawia się w kosmicznej bazie danych i w każdej chwili ktoś inny może ten sam pomysł sobie “pobrać” z bazy. I jak tu dociekać autorstwa?
Ja na przykład wpadłam na to, że będę organizowała Latające Dywany równolegle z moją znajomą Mają. Jej Latające Dywany miały promować kulturę bliskowschodnią, moje – sztukę odpoczywania i celebracji życia wśród kobiet. I co teraz? Kto ma prawo do nazwy? Jak rozwiązać ten problem?
W ostatniej części trylogii będzie o tym, co robić jak ktoś zachowa się perfidnie i bezczelnie skopiuje z naszej strony tekst, skopiuje nasze produkty, ukradnie zdjęcia. Nie wpadnie na takie same pomysły przypadkowo, ale świadomie złamie siódme przykazanie. Będą konkretne kroki i strategie, co wtedy robić.
Taaaak! tak dokładnie, to zdanie : “Pomysły – moim zdaniem – to wirujące w powietrzu jak pyłki, bity informacji, jak raz taki nowy bit pojawi się w twojej głowie, to już pojawia się w kosmicznej bazie danych i w każdej chwili ktoś inny może ten sam pomysł sobie „pobrać” z bazy.” jest genialne i wg mnie powinno zostać udowodnione naukowo, bo tak jest 🙂
A nasze ego nie pozwala nam uświadomić sobie, że nie jesteśmy takimi geniuszami, jak nam się wydaje 😉
Mam bardzo ciekawy przykład równoczesnych pomysłów i co się potem stało, albo nawet dzieje, ale to jakby ktoś chciał mogę napisać w mailu, bo to dość skomplikowana historia, z happy endem, żeby nie było 😉
No, bałam się… I nawet przyznałam się do tego na konsultacji, na której zresztą, z Twoją pomocą, trochę ten strach oswoiłam (Twoja szczodrość i odwaga zrobiły na mnie duże wrażenie). U mnie ten strach to po trosze zręcznie zakamuflowany głos wewnętrznego krytyka (nawet nie próbuj, na pewno ktoś inny zrobi to lepiej… inni robią już takie rzeczy, naprawdę sądzisz, że możesz się z nimi równać?… itp., itd)
Ale są takie słowa, które leczą strach i sprowadzają wszystko do właściwych proporcji – jak te o iskierkach, na których się zupy nie ugotuje…
Dziękuję za ten artykuł, niecierpliwie czekam na następny, bo szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co zrobiłabym w takiej sytuacji, choć chyba wiem, jak bym się czuła…
Bardzo jestem też ciekawa, jak rozwiązana została/ zostanie sprawa Latających Dywanów. Nie ma to jak dobry case 🙂
Pozdrawiam serdecznie.
No i jeszcze to drugie pytanie – hm, nie przypominam sobie chyba żadnego takiego przypadku, nie znam osobiście nikogo, komu ktoś inny ukradł pomysł… Może wcale nie tak łatwo jest ukraść pomysł. Galerie internetowe są wprawdzie pełne nader podobnych do siebie dzieł różnych twórców, ale kto wie, gdzie przebiega ta mglista granica między inpiracją a plagiatem?
Calkowicie sie z Toba zgadzam Agato. Dziekuje ze podzielilam sie swoimi refleksjami na ten bardzo istotny temat.
Uslyszalam kiedys bardzo fajna mysl na temat dzielenia sie pomyslami: ze wlasnie powinno sie nimi dzielic z innymi bo jest to tzw. seks idei i tylko w ten sposob moze sie zrodzic cos kompletnie nowego i cudownego (tak jak rodzi sie nowe zycie)
i niewazne ze ktos moze nastepnie te pomysly skopiowac (jesli nie da rady calkowicie to czesciowo), skoro chodzi wlasnie o to, ze gdy to zrobi, to to motywuje nas do wymyslenia czegos jeszcze lepszego i innego. Podobno tak wlasnie dziala system w Krzemowej Dolinie, ze ludzie w start-upach dziela sie pomyslami, dopracowuja je, rodza sie nowe idee, podkradaja je sobie, a to wszystko po to, by udoskonalac pomysly i ich realizacje. Dlatego tez gleboko wierze w wolna i zdrowa konkurencje. Znamy z zycia przyklady sytuacji kiedy tej konkurencji nie ma i to naprawde prowadzi w dlugiej perspektywie czasu do inercji czy wrecz zacofania.
No, Agato, Ty mnie skutecznie na Wakacyjnym Kręgu Wsparcia z tego lęku o kradzież moich pomysłów wyleczyłaś 🙂 W związku z czym doświadczam teraz nie tylko przyjemności samotnego snucia pomysłów, ale i radości rozmawiania o nich z innymi twórczymi kobietami. I CZUJĘ SIĘ BEZPIECZNA, bo wiem, że tylko ja wiem, JAK MOJE POMYSŁY TRZEBA ZREALIZOWAĆ. A w tym artykule dodatkowo motywujesz, żeby nie snuć za długo, tylko DZIAŁAĆ! Dziękuję i ślę uśmiechy w Twoją stronę 🙂